Project Rub, Nintendo DS, Sega, Premiera: 2004
Jeden z tytułów startowych na DS-a, w perfekcyjny sposób demonstrujący możliwości konsoli, co jest jednocześnie największą z jego zalet i wad. Zaletą, bo to najzwyczajniej wciąga, bo jest (było wówczas) nowatorskie, a wadą, bo pokazówki z zasady trwają krótko. W tym przypadku są to 2-3 godziny. Trochę mało jak na tytuł sprzedawany za pełną cenę.
Całość składa się z 25 mini-gier - większość z nich jest szalenie absurdalna i zaskakująca.
Łowimy ryby z żołądka, zbijamy ludzkie kręgle, krzyczymy do mikrofonu, dmuchamy itd.
Ostrzegam, nie zabierajcie Project Rub do autobusu, współpasażerowie mogą źle odebrać dziwaczne zachowanie osoby, która wrzeszczy do jakiegoś prostokątnego urządzenia ;-)
Sterowanie odbywa się w całości za pomocą stylusa bądź strun głosowych i płuc i rozwiązane jest optymalnie. Szybko uczymy się co i jak, a potem pozostaje już zabawa w najczystszej postaci.
Grafika i muzyka równie dziwaczna co cała gra, ale pasuje do klimatu idealnie. Krótkie melodie wpadają w ucho, a nieco minimalistyczna, abstrakcyjna grafika nie ma prawa się nie podobać.
Do gierek można wracać i bić własne rekordy, co jest jedynym wyjściem, by nie odłożyć jej na półkę już tego samego wieczora po zakupie.
Choć krótkie, to przyjemne.
Ocena: 7/10
Piotr Wysocki
Jeden z tytułów startowych na DS-a, w perfekcyjny sposób demonstrujący możliwości konsoli, co jest jednocześnie największą z jego zalet i wad. Zaletą, bo to najzwyczajniej wciąga, bo jest (było wówczas) nowatorskie, a wadą, bo pokazówki z zasady trwają krótko. W tym przypadku są to 2-3 godziny. Trochę mało jak na tytuł sprzedawany za pełną cenę.
Całość składa się z 25 mini-gier - większość z nich jest szalenie absurdalna i zaskakująca.
Łowimy ryby z żołądka, zbijamy ludzkie kręgle, krzyczymy do mikrofonu, dmuchamy itd.
Ostrzegam, nie zabierajcie Project Rub do autobusu, współpasażerowie mogą źle odebrać dziwaczne zachowanie osoby, która wrzeszczy do jakiegoś prostokątnego urządzenia ;-)
Sterowanie odbywa się w całości za pomocą stylusa bądź strun głosowych i płuc i rozwiązane jest optymalnie. Szybko uczymy się co i jak, a potem pozostaje już zabawa w najczystszej postaci.
Grafika i muzyka równie dziwaczna co cała gra, ale pasuje do klimatu idealnie. Krótkie melodie wpadają w ucho, a nieco minimalistyczna, abstrakcyjna grafika nie ma prawa się nie podobać.
Do gierek można wracać i bić własne rekordy, co jest jedynym wyjściem, by nie odłożyć jej na półkę już tego samego wieczora po zakupie.
Choć krótkie, to przyjemne.
Ocena: 7/10
Piotr Wysocki
Komentarze
Prześlij komentarz