Miasto Kości - Cassandra Clare [Recenzja]

Miasto Kości, Cassandra Clare, wydawnictwo: MAG, 528 stron

Po powieści młodzieżowe sięgam rzadko. Wiadomo, miano nastolatka straciłem już dawno temu (chlip...), a czytelniczy gust wyrobił się już na tyle, że większość z nich skwitowałbym co najwyżej wzruszeniem ramion. Przykro to mówić, ale większość autorów kierujących swoją pisaninę do młodzieży chyba uważa swoich odbiorców za, nie przymierzając, kretynów, serwując tandetę i płyciznę. Zdarzają się oczywiście wyjątki, twórcy mający wiarę w inteligencję młodych czytelników, dzięki czemu od czasu do czasu trafia się młodzieżówka zaspokajająca gusta zarówno tych młodych, jak i starych (ale tylko ciałem ;). Miasto Kości Cassandry Clare raczej nie miałoby szansy trafić do mojego koszyka w księgarni. Opis i pobieżne przejrzenie książki przywodzi na myśl dzieło pokroju sagi "Zmierzch", której to nie darze zbytnią sympatią. Złożyło się jednak tak, że książkę wygrałem w konkursie, a że czytać lubię, zwłaszcza, gdy nie muszę za to płacić ani grosza, szybko zabrałem się za lekturę. Tak w ramach wyzwania, spróbowania tego słynnego gatunku, którego zwą paranormal romance. Ponad 500 stron tekstu czekało na pożarcie...

Współczesny Nowy Jork. Zwyczajna na pozór nastolatka Clary Fray przypadkiem odkrywa, iż należy do niezwykłej kasty Nocnych Łowców, pół aniołów, którzy toczą odwieczną walkę w obronie naszego świata przed atakami demonów. Wkrótce w tajemniczych okolicznościach znika matka dziewczyny. Clary przyłącza się do grupyy Nocnych Łowców i wkracza do alternatywnego podziemnego świata, zamieszkałego przez wampiry, wilkołaki, wiedźmy, wróżki i demony. Obdarzona wyjątkowym darem dziewczyna będzie musiała stanąć do walki nie tylko o życie matki, ale o bezpieczeństwo ludzkiej rasy, która żyje w nieświadomości nadciągającego zagrożenia…

Cassandra Clare
Przeczytałem. Dobrnąłem do finału, co już samo w sobie stanowi swego rodzaju zwycięstwo... No dobra, dumę odłóżmy na bok, będę z wami absolutnie szczery - nawet mi się podobało. Nie jest to literatura wysokich lotów, skądże znowu, całość jest jednak na tyle przyswajalna, by wszelkie usterki przyjmować, przynajmniej po pewnym czasie, bez zgrzytania zębami i przewracania oczami. Akcja pędzi na złamanie karku (no, może nie aż tak, ale pędzi, do dziś mam wiatr we włosach ;), fabuła co rusz serwuje jakiś zwrot o kilkadziesiąt stopni, a po przewróceniu ostatniej strony pomyślałem sobie wręcz, że gdyby ktoś mi teraz sprezentował drugi tom cyklu, zaraz bym się nim zajął. Taki trochę mój guilty pleasure, jak to się dziś mówi. Rozdziały są stosunkowo krótkie, przebija się przez nie ekspresowo (duża czcionka), a koniec każdego kusi, by spojrzeć w treść następnego. Autorka nie dysponuje szczególnie dobrym warsztatem, ale umie opowiadać w sposób przykuwający uwagę. Bohaterów da się polubić, choć to persony zbudowane na schematach i ani razu nie wychodzące ponad to, czego byśmy mogli się po nich spodziewać. Zwroty akcji są fajne, ale diabelnie przewidywalne, sugerowane już na długo przed tym, nim wyskoczą z kapelusza. 

Jeśli lubicie tego typu literaturę - pełną wampirów, wilkołaków, magów, akcji, romansów i tandetnych dialogów, będziecie się bawić wyśmienicie. Ja te kilka godzin wspominam dziś, po miesiącu od zakończenia czytania, całkiem pozytywnie. Pierwsza część cyklu Dary Aniołów jest o klasę lepsza od "Intruza" Stephenie Meyer, którą to powieść męczyłem w zeszłym roku tak bardzo, że do dziś odbija mi się czkawką ;) Jeśli wpadnie mi w szpony tom drugi serii Cassandy Clare, na pewno go przeczytam, co już samo w sobie powinno wam wiele mówić. Oceniam na szósteczkę, jeśli jednak jesteście w wieku nastoletnim/gustujecie w paranormal romance, spokojnie możecie dorzucić sobie co najmniej jedno oczko do noty końcowej. 


Piotr Wysocki

Komentarze

  1. Mam:D Dotarła do mnie w zeszłym tygodniu :D Co więcej za chwile dojdzie też druga część. Szczerze mówiąc jestem mocno napalona na tę książkę i mam nadzieje, że się nie zawiodę :D
    Co do Intruza, to jakoś mnie mogę przekonać się do tej książki, więc nie sięgnę po nią. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Intruza okrutnie męczyłem, Miasto Kości zaś - o czym pisałem w opinii - łyknąłem szybko i płynnie :-D Myślę, że Ci się spodoba ;-)

      Usuń
    2. Właśnie odebrałam z poczty drugą część :) Ale czad :D

      Usuń
    3. Już się wiercę, oczekując Twoich opinii - strasznie jestem ich ciekaw :D

      Usuń
    4. Trochę to wiercenie musi potrwać, bo mam mnóstwo zaległych książek do przeczytania:D:D

      Usuń
  2. Trudno, poczekam, cierpliwy jestem... nie, nie jestem, ale i tak poczekam, co mi pozostaje :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. czasem trzeba się trochę odmłodzić i sięgnąć po coś młodzieżowego. Wygląda na to, że jednak jestem wielbicielką "romansów i tandetnych dialogów", bo rzeczywiście bawiłam się wyśmienicie, mało tego, mam zamiar zdobyć wszystkie tomy przedłużonej trylogii i ekscytować się nimi co najmniej do 40-tki ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię pewien rodzaj tandety, choć nie książkowej, a filmowej ;) Jeśli coś sprawia frajdę, nie trzeba się wstydzić, a ją z tego czerpać do woli :)

      Usuń

Prześlij komentarz