Intruz, Stephenie Meyer, wydawnictwo: Dolnośląskie, 568 stron
Ej! Nie patrzcie się na mnie jak na świra. Tak, przyznaje się do zarzucanego mi czynu - przeczytałem Intruza. Niemal zupełnie z własnej woli, nie mając przystawionego rewolweru do czoła. Niemal, powiadam, bo książkę podrzuciła mi siostra, twierdząc, że jest naprawdę dobra i w przeciwieństwie do sagi Zmierzch tu istnieje cień szansy, że przypadnie mi do gustu. No więc skusiłem się. Do odważnych świat należy, prawda?
Ej! Nie patrzcie się na mnie jak na świra. Tak, przyznaje się do zarzucanego mi czynu - przeczytałem Intruza. Niemal zupełnie z własnej woli, nie mając przystawionego rewolweru do czoła. Niemal, powiadam, bo książkę podrzuciła mi siostra, twierdząc, że jest naprawdę dobra i w przeciwieństwie do sagi Zmierzch tu istnieje cień szansy, że przypadnie mi do gustu. No więc skusiłem się. Do odważnych świat należy, prawda?
Teraz, mając już książkę za sobą, w pełni świadom swoich słów stwierdzam, że ta przeprawa naprawdę wymagała odwagi. I cierpliwości, przede wszystkim cierpliwości. Co się wynudziłem, to moje, a skoro po tych słowach mniej więcej domyślacie się już mojej opinii na temat Intruza, skupmy się na czystych faktach. Fabuła przedstawia się dosyć obiecująco. Oto nasza planeta zostaje opanowana przez wstrętne istoty z kosmosu. "Dusze", gdyż tak powszechnie się o nich mówi, przejmują kontrolę nad ludźmi, traktując ich ciała niczym stół pełen sycących potrawek. Poznajemy jedną z nie tak wielu bardziej doświadczonych Dusz - Wagabunde. Jej ziemskim żywicielem zostaje Melanie, młoda dziewczyna, której siła woli okazuje się tak potężna, że nawet stara wyga Wagabunda nie jest w stanie unicestwić jej jaźni. Melanie, pozbawiona kontroli nad własnym ciałem, rzuca się do - wydawałoby się - skazanej na porażkę walki mając do dyspozycji wyłącznie własne myśli i wspomnienia o chłopaku oraz młodszym bracie, których wcześniej musiała zostawić. Bitwy te przynoszą jednak w końcu jakiś skutek - oszołomiona złożonością ludzkich uczuć Dusza postanawia wraz ze swoją towarzyszką odszukać ukochanych.
Stephenie Meyer |
Na okładce możemy przeczytać, że Intruz to pierwsza powieść Stephenie Meyer napisana z myślą o dorosłych czytelnikach. Choćbym nawet bardzo chciał, ciężko jest mi się z tym zgodzić. Tak jak w przypadku sagi Zmierzch, otrzymujemy historię celująca głównie w nastoletnie gusta (wiem, bo oglądałem ekranizację, ha!). Bardziej wybredni czytelnicy o guście wyrobionym kilkoma setkami powieści szybko dostrzegą wszelkie niedoskonałości i płycizny, którymi opowieść jest wręcz usiana. Rozwój wydarzeń toczy się bardzo przewidywalnym torem, a tempo jest nierówne - na nudne, wlokące się w nieskończoność sceny natrafiałem w zdecydowanie zbyt dużej częstotliwości. Jeśli mam być absolutnie szczery, to chyba zaledwie przy dwóch albo trzech fragmentach z prawdziwą przyjemnością i odrobinę przyspieszonym tętnem śledziłem postęp wydarzeń. Autorka nie wykorzystała potencjału tkwiącego w umiejscowieniu fabuły w zamkniętej przestrzeni (większa część powieści toczy się w jaskiniach). Zero napięcia, zero poczucia klaustrofobii i osaczenia. A szkoda, bo przy odpowiednim podejściu to naprawdę byłoby solidne młodzieżowe czytadło. W zamian dostałem środek nasenny bez recepty ;)
Jeśli do Intruza podejdziecie oczekując porządnego science fiction, czeka Was srogi zawód, za to miłośnicy skierowanych do nastolatek historii romantycznych poczują się podczas lektury jak ryba w wodzie. Bohaterki bez przerwy myślą i rozprawiają o sprawach sercowych, a wszystko to przeplatane jest pęczkami wyciskających łzy scenami (zwłaszcza w finale). Meyer próbowała nadać postaciom jakiegoś charakteru, co tylko w niewielkim stopniu jej się udało. Bohaterowie nie są aż tak irytujący, jak mogliby być, co niewątpliwie uznaje za plus. Ta historia miała potencjał, nie przeczę. Pomysł umieszczenia dwóch bohaterek w jednym ciele nie jest może zupełnie świeży, ale dający ogromne pole do manewru. Tym mocniej szkoda, że efekt końcowy wypadł zaledwie przeciętnie.
Przeciętnie, gdyż Intruz nie jest powieścią pozbawioną zalet. Ma swoje momenty i czytelnicy w określonym wieku, o określonym guście na pewno będą czerpać z lektury ogrom przyjemności. W końcu nawet i ja dobrnąłem do końca, a więc coś musiało mnie do przodu pchać. A tym czymś była najpewniej czysta ludzka ciekawość. Jak się to wszystko skończy? Czy dobro wygra ze złem, a bohaterki odnajdą swoje szczęście? Z czystym sumieniem polecam tylko czytelnikom poniżej osiemnastego roku życia, ci spokojnie mogą dodać sobie trzy oczka do końcowej noty. Na koniec dorzucę jeszcze jako punkt odniesienia, że "Miasto Kości" Cassandry Clare (kliknij w tytuł, by teleportować się do recenzji) podobało mi się o szczebel bardziej.
Piotr Wysocki
Z książkami tej pani jest mi zupełnie nie po drodze i w ogóle (ani ciut ciut) mnie do nich nie ciągnie. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam jakiś czas temu tę książkę i jest tak piszesz, raczej skierowana dla nastolatek niż dla dorosłych, mimo to w jakimś tam stopniu podobała mi się, a naście lat już nie ma. :) To fakt, że mało się dzieje, do połowy wieje straszną nudą, może jakby trochę ją odchudzić do tych standardowych 350 stron lepiej by wyszło.:)
OdpowiedzUsuńChoć mnie nie "powaliła" bardzo przyjemnie spędziłam czas w jej towarzystwie
OdpowiedzUsuńPodobało Ci się Miasto Kości? Jestem pod wrażeniem! "Intruz" mnie aż tak nie znudził jak Ciebie, a "Miasto kości" podobało mi się bardzo:)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że bardzo się zdziwiłam widząc recenzję "Intruza" na blogu prowadzonym przez mężczyznę :-) Kiedyś próbowałam czytać to dziełko, ale po kilkunastu kartkach zrezygnowałam. To, tak jak napisałeś, dla osób poniżej osiemnastego roku życia.
OdpowiedzUsuńŚwietna, wyczerpująca recenzja. Ogromny plus za brak pojazdu i hejtu. Za pierwszym razem gdy czytałam "Itruza" - podobał mi się, przy drugim czytaniu, nieco mniej. Ale ja znawcą gatunku nie jestem
OdpowiedzUsuńKiedyś zaczęłam czytać, ale niestety nie skończyłam, nie szło mi :(
OdpowiedzUsuńO kurcze. Zdziwiłam się po Twojej recenzji! Ja "Intruza" uwielbiam, czytałam go trzy razy i za każdym razem zachwycał mnie tak samo, wcale a wcale nie nudził; a mam za sobą setki książek :D No cóż, ile ludzi tyle opinii :)
OdpowiedzUsuńNie, nazwisko autorki jednoznacznie kojarzy mi się ze "Zmierzchem", która nawet będąc ostatnią powieścią na Ziemi, nigdy nie zostanie przeze mnie przeczytana. Po prostu... nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńJak tak można? Jak dla mnie Intruz był świetny! Chociaż może po prostu zaliczam się do tych 'nastoletnich gustów' :)
OdpowiedzUsuńI ja sobie tę Autorkę odpuszczę
OdpowiedzUsuńCzytałam i Zmierzch, i Intruza. Druga pozycja spodobała mi się dużo bardziej, ale też bez szału :)
OdpowiedzUsuńmnie Intruz zachwycił - bardzo przeżywałam losy bohaterki. Chyba bardziej mi się podobał niż Zmierzch. Film też mi się podobał, ale mniej :)
OdpowiedzUsuńNo naprawdę zdziwiłeś mnie tą lekturą, ale to dobrze, że próbujesz miłosnych historii dla nastolatek. Też kiedyś o niej pisałam, zgadzam się!!! To jest dla dorosłych? Hmm, nieeee.
OdpowiedzUsuńTak czy siak "intruz" nie wypadła tak źle. Ale ja kocham "Zmierzch" więc... ten tego :P.
UsuńZgadzam się. Co więcej, mnie intruz wynudził bardziej niż "Zmierzch", który w całej swojej prostocie jest całkiem wciągający.
OdpowiedzUsuńFilm też był do niczego.
Nie czytałam książki, ale w niedzielę strzeliłam sobie seansik z tym filmem i moje odczucia są takie same, jak Twoje po przeczytaniu powieści. Pierwszą godzinę nudziłam się jak mops, gdyby nie kawa, to pewnie usnęłabym na tym filmie, później miałam chwilowe rozentuzjazmowanie, a następnie znowu dół, i tak naprzemiennie. Pomysł był świetny, ale wykonanie niekoniecznie. Nie wiem czy porwę się na książkę, na razie mam dosyć Intruza.
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic tej pani i niech tak pozostanie. Widziałam tylko film Zmierzch no i nie mogę strawić tej wizji wampirów. Na samą myśl podnosi mi się ciśnienie. Dla mnie wampir to tylko taki jak Dracula :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że ktoś ma tu zupełnie podobne zdanie do mojego :)
UsuńBle, nie, to nie przeczytam, wystarczy mi cała saga + drugie życie Bree Tanner
OdpowiedzUsuńCzyli widzę, że kompletnie nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńMoje odczucia były całkiem podobne, książka nie jest zła (lepsza niż Zmierzch), ale nadal do "dobrej" sporo jej brakuje ;)
OdpowiedzUsuńTytuł obił mi się o uszy. Wiem, że jest też film i chcę go obejrzeć :D
OdpowiedzUsuńKsiążka wciąż na mnie czeka, ale z racji objętości jeszcze trochę chyba poczeka.
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę się przemóc by rozejrzeć się za tą książką :/
OdpowiedzUsuńDla mnie samo jej nazwisko jest tak skuteczną antyreklamą że wołami mnie nie zaciągną do żadnej jej książki ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam ok 5 lat temu i pamiętam, że wtedy ksiązka mi się nawet spodobała :) Natomiast w tamtym roku oglądałam film, który średnio trafił w moje gusta - bardziej mnie rozśmieszył niż mi się spodobał :P
OdpowiedzUsuń