Z pustymi rękami - Valerio Varesi [Recenzja]

Z pustymi rękami, Valerio Varesi, wydawnictwo: Rebis, 264 strony

Valerio Varesi, z zawodu dziennikarz bolońskiej redakcji "La Repubblica", stworzył serię kryminałów z komisarzem Sonerim w roli głównej. Polski czytelnik może je spróbować dzięki wydawnictwu Rebis, które na dzień dzisiejszy zaprezentowało na półkach księgarni dwie części cyklu. To cieszy. Nie cieszy zaś fakt, że nie poznajemy go od początku. Najpierw ukazały się bowiem "Pokoje do wynajęcia", szósta część cyklu, a później "Z pustymi rękami", o ile nic nie pomyliłem, ósma. Czyżby wydawca z góry założył, że wypuści na rynek tylko fragment serii i wybrał te najlepsze jego odsłony? To jedyna przekonująca wersja wydarzeń, jaka w tej chwili nasuwa mi się na myśl.


Wyjątkowo upalne lato. Mieszkańcy Parmy gorzej niż zwykle znoszą zaduch i skwar. W barach wybuchają bójki. Nocami ktoś podpala pojemniki na śmieci. W samym centrum, przed budynkiem Teatro Regio, słynnej parmeńskiej opery, ktoś napada na popularnego ulicznego akordeonistę i zabiera mu instrument. Właściciel luksusowego butiku zostaje pobity na śmierć w swoim mieszkaniu. Komisarz Soneri coraz częściej słyszy o potężnym lichwiarzu doprowadzającym do ruiny wielu obywateli miasta. Wkrótce okaże się, że wszystkie te sprawy są ze sobą powiązane bardziej, niżby się mogło wydawać, i że to dopiero początek historii mrocznej i duszącej jak sierpniowy upał w centrum włoskiego miasta.

Na początek wypada przyznać się do czytelniczych braków. Uczciwie oświadczam, iż było to moje pierwsze w życiu spotkanie z włoskim kryminałem, przez co - choćbym nawet mocno tego chciał - nie jestem teraz w stanie mądrzyć się przez kilka zdań swoją wiedzą i porównaniami powieści do innych dzieł autorów pochodzących z tego kraju. Zacznę zatem z grubej rury prostym stwierdzeniem, że książka bardzo mi się podobała. Mając jednak świadomość, iż to trochę za mało do tego, by tekst ten nazwać recenzją (kogo ja tu próbuje oszukać, przecież moja pisanina rzadko kiedy w ogóle zbliża się do tego miana), spróbuje powyższe zdanie uzasadnić :) 
Głównym powodem, dla którego całość czytało mi się tak przyjemnie, jest tu zapewne fakt, że to dokładnie ten typ kryminału, który niemal zawsze bezbłędnie trafia do mojego pokręconego umysłu - realistyczny, przedstawiający przebieg śledztwa w sposób jak najbardziej dokładny i zgodny z rzeczywistością. A przynajmniej sprawiający takie wrażenie, bo z dosyć oczywistych przyczyn nigdy detektywów w akcji nie śledziłem ;) W każdym razie, nie ma tu ciągłego balansowania na krawędzi śmierci, nieustannych akcji, krwawych strzelanin i pościgów. Jest za to dużo łażenia, jeszcze więcej gadania i ciągłe pytania, na które trudno znaleźć odpowiedzi. Dla dużej części czytelników będzie to zarzut w kierunku książki, dla mnie z kolei jest to główna jej zaleta. 
Valerio Varesi
Co można powiedzieć o głównym bohaterze? Czytelnik siedzący po uszy w gatunku szybko dojdzie do wniosku, że komisarz Soneri to postać mało oryginalna. Cóż, ja wcale nie będę próbował przekonywać do czegoś innego, bo tak też jest w istocie. Mimo wszystko, nawet jeśli uznać faceta za wyjątkowo szorstkiego w obyciu, jest on w stanie wzbudzić naszą sympatię. Co w sumie może dziwić, zwłaszcza jeśli spróbować go nieco dokładniej scharakteryzować. Indywidualista i samotnik po przejściach, który zdaje się cierpieć na chroniczną depresję z pozoru może wydawać się odpychający, nie da się jednak przejść obojętnie obok jego silnego poczucia sprawiedliwości, uporu w dążeniu do rozwikłania aktualnie prowadzonej sprawy. Ja Soneriego szybko polubiłem. 
Cała akcja powieści rozgrywa się w Parmie, podczas przeraźliwie upalnego lata. Należę do osób o niskiej tolerancji dla skrajnie niskich i wysokich temperatur, przez co każdy opis zmagania się z utrudniającym wykonywanie nawet drobnych czynności skwarze odczuwałem dosłownie na własnej skórze.
Co jeszcze mi się podobało? Brak łatwych rozwiązań. Finał tej historii jest dosyć gorzki, co, jak zauważyłem, niektórym czytelnikom wyraźnie jest nie w smak. Cóż, tak to już w życiu bywa. 

Bardzo dobra i wciągająca książka, w dużej mierze właśnie za sprawą niepowtarzalnego klimatu. Chcę więcej.


Piotr Wysocki

Komentarze

  1. Również nie miałam wcześniej do czynienia z włoskim kryminałem. Albo nie pamiętam o fakcie, że miałam. Rzeczywiście - szorstki indywidualista po przejściach to dość typowa kreacja dla detektywa w kryminale, ale z drugiej strony czemu by z niej nie korzystać, skoro tak świetnie się sprawdza. Martwi mnie tylko fakt, że Rebis zaczął wydawać od środka cyklu. Niby cykle kryminalne zwykle się ze sobą nie łączą, o czym świadczą choćby kryminały z Herkulesem Poirotem w roli głównej, ale mimo wszystko - zawsze wolę zaczynać od początku, a nie od d**** strony :)
    Jeśli lubisz dobry kryminał, polecam Ci cykl o Maggie o'Dell autorstwa Alex Kavy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chyba też nigdy wcześniej nie czytałam włoskiego kryminału, więc lektura tego mogłaby być dla mnie nowym książkowym doświadczeniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam jedynie o "Pokojach do wynajęcia". Opis tej książki brzmi całkiem nieźle, ale na razie mam w planach inne kryminały.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też teraz czytam włoski kryminał (a właściwie kryminało-thriller), ale innego autora. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy o niej nie słyszałam, poszukam czy jest w bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie przepadam za kryminałami a moje zainteresowanie literaturą włoską skończyło się na Tassie, ale mam jakąś dziwaczną ochotę przeczytać tę książkę. Ach, ta kobieca przewrotność:)

    OdpowiedzUsuń
  7. kurcze, a ja tak lubię jak główna postać jest oryginalna no ale nie można mieć wszystkiego, szczególnie, że piszesz że da się lubić plus ten brak łatwych rozwiązań skłaniają mnie bardziej ku tej pozycji;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwsze słyszę, ale napisałeś o niej wspaniale i aż się palę, żeby ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Włoski kryminał, hm, znam - Andrea Camilleri, zabawne, lekkie kryminały z komisarzem Montalbano, dość klasyczne, ale bardzo fajne. Co Varesiego - chętnie bym przeczytała, choć nie ukrywam, że ja tam lubię akcję, balansowanie na krawędzi, krew, pościgi i takie tam :) Ale w sumie powieści bardziej detektywistyczne, niż sensacyjne też lubię. Najlepiej wymieszane (nie wstrząśnięte), raz tak, a raz tak. Tą książkę jestem zainteresowana od premiery, ale jakoś tak wciąż nie było okazji, ciągle coś ważniejszego do kupienia, ale skoro aż tak zachwalasz, to trzeba by się rozejrzeć na allegro :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz