Retornados, The Returned, Przywróceni, Hiszpania/Kanada, thriller, 2013
Namnożyło nam się ostatnio książek, filmów i seriali podejmujących temat powrotu zmarłych do życia. Zarówno w formie czysto rozrywkowej, gdzie trupy to bezmózgie i łaknące ludzkiego mięsa istoty, jak i nieco ambitniejszej, chwytającej temat z odwrotnej strony. Wyreżyserowany przez Manuela Carballo Retornados zdaje się stać w rozkroku pomiędzy jedną a drugą płaszczyzną, nie sprawdzając się ostatecznie na żadnej z nich.
Filmowa planeta Ziemia po epidemii zmieniającej zarażonych ludzi w zombie wciąż ma się całkiem dobrze. Wszystko dzięki mądrym głowom, które odkryły sposób zapobiegający aktywowaniu się wirusa w ciele zarażonego. Jest jednak pewno ale - pacjent musi zażywać ów lekarstwo każdego dnia, do końca swego życia. W przeciwnym razie... chyba nie muszę tłumaczyć, co się wydarzy, prawda? A wydarzy się, bo możliwość pozyskiwania serum zostaje w końcu wyczerpana. Tabuny naukowców muszą szybko wymyślić jego zamiennik. Rozpoczyna się walka z czasem, a każda fiolka specyfiku jest dla chorego na wagę złota. Bohaterką Przywróconych jest Kate, lekarka, której facet to właśnie jeden z zarażonych. Przez cały film obserwujemy zatem jej zmagania mające na celu zdobycie dodatkowych dawek lekarstwa. Kobieta jest w stanie zrobić dla ukochanego wszystko, byle tylko te starczyły do dnia, w którym naukowcy odniosą sukces i sytuacja wróci do normy.
Pomysł nie najgorszy, ale jego realizacja na każdym kroku odrobinę zgrzyta. Odpowiedzialny za scenariusz Hatem Khraiche (znany ze skryptu do La Cara oculta) zdaje się iść po najmniejszej linii oporu, prowadząc całą opowieść zatrważająco przewidywalnym torem. To jeden z tych filmów, gdzie przez cały seans jesteś w stanie z niemal stu procentową dokładnością przewidzieć, co wydarzy się w kolejnych pięciu minutach. I wcale nie trzeba być filmowym wyjadaczem, by poczuć się jak wróżka ze szklaną kulą. Tu spojlerem do kolejnych "twistów" jest dosłownie wszystko, począwszy od sposobu przedstawienia sceny, po jej udźwiękowienie. Siada przez to napięcie i klimat, a odarty z tych walorów thriller czy horror - w zależności od tego, jak na produkcję spojrzeć - zwyczajnie przynudza. Pozostaje podziwianie całkiem przyjemnej dla oka strony technicznej i nie wywołującej mdłości gry aktorskiej. To jednak trochę za mało jak na film, którym z założenia miało być Retornados. Wnioskując jednak po komentarzach opublikowanych na Filmwebie - nie każdemu powyższe zarzuty przeszkadzają, bądź ich zwyczajnie nie zauważa. Osobiście więc do seansu zbyt mocno nie zachęcam, ale i go nie odradzam. Istnieje duża szansa, że dzieło to przypadnie Was do gustu, a mnie nazwiecie głupim burakiem. Macie do tego pełne prawo ;)
Piotr Wysocki
Muszę przyznać, że fabuła mnie zainteresowała. Lubię filmy o zombie, a o tym nawet nie słyszałam. Na pewno go zobaczę w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuńLubię filmy o zombie - tak więc chyba i tak się skusze.
OdpowiedzUsuń