Bloodline: Uśpione Zło, Zima Software, SoftPlanet, 2005, PC
Czeski horror w ujęciu pierwszoosobowej strzelanki to coś, z czym nieczęsto miałem w swoim życiu do czynienia. Zwłaszcza jeśli za produkcje bierze się Zima Software, producent utożsamiany z serią pociesznych przygodówek pod tytułem Polda - w naszym kraju znanej jedynie z odsłony czwartej, wydanej jako Strażnik Czasu. Bloodline: Uśpione Zło zainteresował mnie odpaloną lata temu wersją demonstracyjną, za sprawą której grę kupiłem właściwie w dniu jej polskiej premiery za kilkadziesiąt złociszy, co okazało się bardzo rozsądną kwotą za produkcję tej kategorii.
Inteligencja przeciwników jest mizerna, choć zginąć od ich ciosów łatwo |
Koszmar zaczyna się dość klasycznie, od pobudki w jakimś obskurnym budynku, gdzie leżymy na szpitalnym łóżku, nie mając bladego pojęcia o powodach, jakie doprowadziły nas w to miejsce, ani nawet o własnej tożsamości. Silny ból głowy i specyficzny wygląd pomieszczenia tylko wzmagają kłębiącą się w trzewiach grozę, a to dopiero początek drogi wypełnionej istotami i sytuacjami jak żywo wyjętymi z najgorszych sennych koszmarów.
Niektóre z odwiedzanych miejscówek cieszą ilością detali |
Już po kilkunastu minutach rozgrywki dostrzec można jednak, że Bloodline: Uśpione Zło nie jest zwyczajną strzelanką ubraną w szaty grozy. To prawdziwy survival horror, gdzie o śmierć stosunkowo łatwo, a bohater poza unieszkodliwianiem maszkar zmuszany jest do częstego korzystania z szarych komórek - zbieramy przedmioty, używamy je, a nawet rozwiązujemy proste łamigłówki. Zróżnicowanie stawianych przez grę wyzwań jest na tyle szerokie, by rozgrywka przykuwała do ekranu monitora na stałym poziomie aż do samych napisów końcowych, które zresztą nie pojawiają się zbyt szybko - na chętnych czeka co najmniej dziesięć godzin zmagań z przeciwnościami losu.
Bitmapowy ogień budzi skojarzenia z latami 90-tymi |
Stały poziom zainteresowania oznaczyć można w tym przypadku jednak jako umiarkowany, bo Bloodline pełen jest technicznych niedoskonałości, które nie pozwalają grze w pełni rozwinąć skrzydeł. Sterowanie jest, delikatnie rzecz ujmując, skopane, oprawa wizualna nie spowoduje przemieszczenia się szczęki, a silnik, na którym tytuł hula, zoptymalizowany jest koszmarnie, przez co ilość wyświetlanych na sekundę klatek i czas wczytywania kolejnych plansz wołają o pomstę do nieba nawet na aktualnych konfiguracjach sprzętowych (sic!). Inna sprawa, że po 10 latach od premiery Bloodline'a uruchomić jest go stosunkowo trudno (klatkowanie, zawieszki) i każdy zainteresowany powinien przezornie uzbroić się przed włożeniem płyty do napędu w kilka litrów ziółek na uspokojenie. To jeden z tych horrorów, które straszą jeszcze przed dwuklikiem w ikonkę odpalającą właściwą rozgrywkę. W jakimś sensie to doceniam ;)
Jeśli jednak uporamy się z technikaliami i przymkniemy oko na ciągnące się jak krówka loadingi, czeka nas kilka naprawdę nieźle spędzonych z myszą i klawiaturą wieczorów. Klimacik może się podobać, oprawa audio stoi na wysokim poziomie (muzyka!), a nawet polski dubbing jakoś szczególnie nie razi narządu słuchu. W sumie - niezła robota. Fani grozy powinni spróbować.
+ Niezły klimat
+Mrożąca krew w żyłach oprawa audio
+Potrafi wciągnąć
-Strona techniczna leży i kwiczy
-Częste i długie loadingi
-Nisku budżet daje po oczach
Walczył z amnezją i potworami: Piotr Wysocki
Świetne, że jest ktoś, kto przypomina takie przykurzone tytuły, które można było kiedyś zdobyć chociażby w "Clicku!" (i grało się, gdy wymagania sprzętowe nowości okazywały się marzeniem). W "Strażnika czasu" też grałem, przeszedłem i wspominam bardzo miło. O "Bloodline" mam dobre zdanie, choć ładowanie poziomów irytowało, a częsta śmierć bohatera zmuszała do długiego czekania. Pamiętam klimat, autentyczny lęk w niektórych momentach i mimo tego, że nie ukończyłem, choć podchodziłem kilkakrotnie - zachowam w pamięci ;) Płytka z grą ciągle jest w szafce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Grałem w Bloodline w roku 2004 lub 2005. Gra miała potencjał który został zaprzepaszczony przez właśnie technikalia - toporne sterowanie, loadingi poziomów to jakaś kpina, w dodatku denerwowało mnie to, że gdy wyczyściłem korytarz z wrogów to przechodząc po raz drugi znowu się pojawili. Grze klimatu odmówić nie można, a ten był bardzo dobry. Pamiętam, że jak się pojawiały zombie czy inne stwory to leciała jakaś schizowa muzyka. Grę Bloodline należałoby odnowić i dopracować, wtedy naprawdę byłby to dobry tytuł, a tak z powodu strony technicznej gry sama gra została zmarnowana moim zdaniem. Po latach niektóre gry doczekują się odświeżonej edycji jak np. Pathologic - premiera zapowiedziana na 2016. W oryginalną wersję grałem jedynie w demo kiedyś, gra miała bardzo klimat, ale była toporna i trudna i jeśli dobrze pamiętam należało się w niej liczyć z czasem ponieważ był określony czas na wykonanie powierzonego nam zadania. Z Bloodline też mogliby też tak postąpić i wtedy być może byłaby to gra warta zachodu.
OdpowiedzUsuń