Jest Legendą - Antologia w hołdzie Richardowi Mathesonowi - Recenzja

Jest Legendą, Antologia w hołdzie Richardowi Mathesonowi, różni autorzy, wydawnictwo: SQN, 368 stron

Antologię "Jest Legendą" - zbiór opowiadań napisanych w hołdzie Richardowi Mathesonowi - kupiłem przede wszystkim dla kawałka napisanego przez Stephena Kinga i jego syna, Joego Hilla. Mathesona lubię i cenię, jednak znając zaledwie jedną z jego opowieści (rewelacyjne "Jestem Legendą") obawiałem się, że teksty zawarte w tym zbiorze okażą się zbyt hermetyczne, niezrozumiałe dla czytelnika nieobeznanego w twórczości pisarza. I choć ciężko stwierdzić, w jaki sposób odebrałbym poszczególne opowiadania mając w głowie historię, które posłużyły ich autorom za inspirację, to wiem na pewno, że zbiór dał mi całą masę frajdy. I postaram się w tym krótkim (hmm...) tekście opisać wrażenia towarzyszące mi jego poznawaniu.

Zamykająca się w niemal trzystu siedemdziesięciu stronach antologia zawiera piętnaście opowiadań oraz wprowadzenie napisane przez Ramsey'a Campbella, przybliżające nam nieco sylwetkę nieżyjącego już Mathesona (w chwili wydania książki wciąż był na tym świecie). Interesujące, a przede wszystkim zaostrzające apetyt na następnę strony książki.

A na nich mamy już samo mięcho. Zaczyna się z grubej rury, od opowiadania duetu King & Hill pod tytułem "Gaz do dechy". Sporo czytelników miało co do niego rozmaite obiekcje, które, już po przeczytaniu historii, są dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Dostajemy ponad czterdzieści stron trzymającej w napięciu nowelki o gangu motocyklowym, który wplątuje się w niezłą kabałę. Dlaczego kierowca ciężarówki próbuje posłać ich wszystkich do piachu? Sprawnie napisane, z dobrze nakreślonymi bohaterami i po prostu cholernie wciągające. Lepszego startu ten zbiór wyobrazić sobie nie mógł.

Następnie wkraczamy w niewielką społeczność pewnego miasteczka, do której sprowadza się Theodore Gordon, nazywający sam siebie Dystrybutorem. Facet o dość osobliwym "zawodzie" uprzykrzania ludziom życia w taki sposób, by nie byli świadomi, że to właśnie on jest za to odpowiedzialny. "Wezwany" F. Paula Wilsona to tekst ciekawy, ale - jak na mój gust - odrobinę za krótki, zbyt pospiesznie napisany.

W "Ja również jestem legendą" Micka Garrisa mamy okazje spojrzeć na początek końca świata jakiego znamy, oczami Bena Cortmana, sąsiada Roberta Neville'a, bohatera Mathesonowskiego "Jestem Legendą". Nieźle napisane i klimatyczne, aczkolwiek pierwsza połowa wypada znacznie lepiej od drugiej.

"Dwa strzały z Fotogalerii Fly'a" Johna Shirleya to całkiem fajnie skrojona opowieść z motywem podróży w czasie. Bohater, chcąc zmienić bieg wydarzeń, by zapobiec samobójstwu swojej żony, przenosi się do 1881 roku, do Tombstone. Czy uda mu się doprowadzić do przekształcenia historii? A jeśli tak, czy da to oczekiwane rezultaty? Odpowiedzi szukajcie w opowiadaniu. Miłośnicy Dzikiego Zachodu mogą zacierać łapki - czyta się to nieźle.

Thomas F. Monteleone zaprasza nas do lektury "Pamiętnika Louise Carey", żony Scotta Careya, znanego lepiej jako "Człowieka, który się nieprawdopodobnie zmniejszał". Tekst nieco humorystyczny, wydarzenia są mocno przerysowane, co mnie osobiście średnio przypadło do gustu. Średniak, kilkanaście stron, które raczej nie pozostaną na dłużej w pamięci. Chętnie natomiast poznałbym oryginał Mathesona.

"Skrzeczy jak ja" to czterostronicowy szort, którego czyta się nieźle głównie za sprawą oryginalnej formy. Historię poznajmy poprzez zapiski zmutowanego dziecka. Ograniczone słownictwo, brak znaków interpunkcyjnych (choć jeden przecinek - zapewne przypadkiem - się wkradł) - momentami ciężko zrozumieć, o czym właśnie czytamy, ale taki już urok tej nowelki.

"Piękno odebrane ci w tym życiu istnieje wiecznie", które wypłynęło spod stalówki pióra Gary'ego A. Braunbecka, to krótka wariacja na temat tajemniczego pudełka z przyciskiem. Jeśli go naciśniesz, dostaniesz milion dolarów, jednak nic za darmo - w zamian jakaś obca ci na świecie osoba dokona żywota. Oryginału nie czytałem, ekranizacji nie oglądałem, ale opowiadanie bardzo mi się podobało, zwłaszcza jego zaskakujący finał.

Następnie mamy okazję zapoznać się ze "Sprawą Peggy Ann Lister" Johna Maclay'a. Emerytowany policjant grzebie w starej sprawie morderczyni, która w latach 50. oczarowywała i zabijała mężczyzn. Postanawia kobietę odszukać, co będzie mieć dosyć interesujący finał. Czyta się to szybko, tyłka nie urywa.

"Powrót do Zachry" Williama F. Nolana to typowo horrorzaste opowiadanie. Do tytułowego miasteczka, zapadłej dziury, gdzie pozostali już niemal sami wiekowi mieszkańcy (młodzi pouciekali), przybywa młode małżeństwo. Jakiś czas temu przez mieścinę przejeżdżał brat kobiety i właśnie mniej więcej w tym czasie słuch o nim zaginął. Co też odkryją bohaterowie? Nic przyjemnego, to mogę wam zdradzić. Bardzo dobre opowiadanie, czyta się ekspresowo i z zainteresowaniem.

Po chwilach grozy następuje zmiana klimatu. Dostajemy "Nawrót" Eda Gormana, historię trójki ludzi, którzy niegdyś byli dobrymi przyjaciółmi, lecz dziś, po tym jak jeden z nich zyskał sławę jako muzyk i odwrócił się od pozostałych, raczej nie darzą się zbytnią sympatią. Ich ponowne spotkanie zakończy się dosyć niespodziewanie. Opowieść o miłości, zazdrości i cwaniactwie. Nie najgorsze, mnie się podobało.

Barry Hoffman przedstawia nam faceta, o którym z dnia na dzień wszyscy zapominają. "Samoistna Wyspa" to tekst o bardzo ciekawym pomyśle, ale niezbyt dobrze napisany. Czuć w nim pewne zgrzyty, nie do końca udane fragmenty. Przebrnąłem bezboleśnie, ale żadnych emocji we mnie nie wzbudziło.

Syn Richarda Mathesona, Richard, też dostał swoje pięć minut w tym zbiorze. Jego krótka nowelka "Venturi" jest jednak nieco zbyt dziwaczna, by mogła zrobić jakieś wrażenie. Główny bohater cudem uniknął śmierci w pożarze i teraz popada w szaleństwo. Specyficzna rzecz, dziwnie napisana, momentami niezrozumiała. 

Dla odmiany kolejne opowiadanie bardzo mi się podobało. Nie są to może szczyty literackich wyżyn, ale "Zdobycz" Joego R. Lansdale'a, przedstawiająca zmagania głównego bohatera z laleczką o morderczych instynktach ma szybkie tempo i dobrze dawkowane napięcie, co samo w sobie sprawia, że lektura tego tekstu należy do czystej przyjemności.

Pod koniec zbioru dostajemy dwa dłuższe kąski. "Powrót do Piekielnego Domu" Nancy A. Collins to klasyczna historia o nawiedzonym domu. Grupa badaczy przybywa do tytułowej posiadłości, by zbadać tajemnice, które w sobie skrywa. Początek dosyć leniwy, jednak później, gdy już akcja nabierze tempa, dzieje się tyle, że można by tym obdarować długaśną powieść. Collins jakoś nigdy nie kojarzyła mi się z dobrą pisarką, a tu taka niespodzianka - jej tekst jest znakomity. Kobieta nie bawi się w półśrodki, dostajemy od niej prosto w pysk, co sprawia bardzo przyjemny ból ;-) Krew, chore sceny, obłęd... moje ulubione - obok dziełą Kinga i syna - opowiadanie z tego zbioru.

Na deser, swego rodzaju pożegnanie z książką, Whitley Strieber serwuje nam dość długie opowiadanie "Podniebny Dżokej", w którym to wraz z bohaterem poznamy nieczyste zagrywki pozwalające w szybki sposób mnożyć gotówkę. Początek świetny, ale im dalej w las, tym niestety słabiej. Od pewnego momentu autorowi puszczają hamulce i dostajemy coś, co sprawia wrażenie opisu jakiegoś zwariowanego snu, gdzie nie zawsze jest miejsce na logikę. 

Richard Matheson
Czas na podsumowanie. Te będzie krótkie, bo i tak już zbyt dużo literek wypłynęło podczas opisywania poszczególnych opowiadań. Zbiór oceniam bardzo pozytywne. Znajdziemy w nim co prawda kilka słabszych i średnich tekstów, jednak większość z nich naprawdę ma do zaoferowania coś wartościowego i czyta się je z nieukrywaną przyjemnością. Godny Richarda Mathesona zbiór, z którego on sam na pewno był zadowolony. Cieszę się, że wydawnictwo SQN zdecydowało się na jego wydanie i mam nadzieję, że z czasem doczekamy się polskich tłumaczeń samych opowieści Mistrza, który zdecydowanie Jest legendą.

Ocena: 8/10

Piotr Wysocki



Komentarze

  1. Widzę, że mieliśmy podobne odczucia. Mnie też najbardziej podobały się opowiadania Kingów i Nancy Collins, wiesz też, że to o laleczce i Powrót do Zachry bardzo. Co zaś do "The Box" to raczej nie warto tracić czasu na ekranizację.
    Jedna smutna rzecz - nie wiedziałam, że Matheson nie żyje. Musiało to być niedawno, bo jak pisałam swoją reckę, z pewnością jeszcze żył. Kurczę, niepowetowana strata w świecie horroru. No, teraz to już naprawdę powinni jakieś jego ksiażki przełożyć na polski!!!! Dla mnie idealna byłaby powieść do której odnosi się Collins właśnie. Eh, eh. Polscy wydawcy!!! Nie dajcie się prosić!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmarł w czerwcu tego roku. Nawet kilka mainstreamowych serwisów o tym pisało, musiałaś przegapić. I nawet to nie przyniosło polskich przekładów jego historii, szkoda... Strach pomyśleć ile innych wartościowych autorów nie znamy z podobnych przyczyn.
      A Nancy Collins naprawdę pozytywnie zaskoczyła, zdolna kobita :-D

      Usuń
    2. To przeszło praktycznie bez echa... szkoda!!!

      Usuń
  2. Dawno już nie widziałam tak długiej recenzji! :D
    No ale skoro to tak dobry zbiór, to się nie dziwię :)
    Trzeba go nachwalić!

    OdpowiedzUsuń
  3. I tym sposobem Piotrek kompletnie rozbił założenia stacji :-D Aczkolwiek... przy tylu opowiadaniach to i tak jest krótko, przyznaje :-D

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym przeczytać :) Z pewnością ta antologia by mi się spodobała.

    OdpowiedzUsuń
  5. to zdecydowanie lektura, którą bym przeczytała! jestem ciekawa opowiadań poszczególnych autorów!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz