Maniac Cop 2 (1990) [Recenzja]

Maniac Cop 2, Maniakalny Glina 2, 1990, horror/thriller/akcja, reżyseria: William Lustig

Przy okazji recenzji pierwszego Maniakalnego Gliny stwierdziłem, iż do kontynuacji będę podchodzić z dużym niepokojem. Powody moich lęków były raczej oczywiste - sequely horrorów klasy B niemal zawsze są zwyczajnie słabe, często wręcz nie dające się oglądać przy jednoczesnym zachowaniu zdrowych zmysłów (już wiecie dlaczego jestem taki skrzywiony ;). Co prawda ktoś z Was stwierdził w komentarzach, że druga odsłona "przygód" gliny trupa jest nawet lepsza od pierwszej, ja jednak swoje wiedziałem - będę się męczył. Ostatecznie znów wyszło na to, że jestem głupi i mam uprzedzenia ;)

Maniakalny Glina 2 zaczyna się dokładnie tam, gdzie skończyła się jedynka. Ba, pierwsze kilka minut seansu zawiera wycięte sceny z tamtego finału, co mnie akurat, jeśli mam być absolutnie szczery, ucieszyło. Przeładowane są taką ilością tandetnych efektów specjalnych i równie tandetną charakteryzacją złego gliny, że ogląda się to z autentyczną frajdą nawet po raz drugi. W każdym razie wróg zostaje pokonany, ale najwyraźniej nie do końca, gdyż ekipa poszukiwawcza po przeczesaniu całego zbiornika wodnego nie trafia na jego zwłoki. A morderstwa zaczynają się na nowo...

Aż płonę z wściekłości!
Brzmi niczym zapowiedź krwawego horroru, jednak produkcji znów dużo bliżej do thrillera czy też, co będzie chyba nawet bliższe prawdzie, filmu akcji. Typowych scen grozy z bryzgającą na wszystkie strony posoką znajdziemy jak na lekarstwo, jeśli jednak już się pojawiają, to są zrealizowane całkiem ciekawie i efektownie. Na szczególną uwagę zasługują te z ogniem w roli głównej, czego niewielki przykład możecie obejrzeć na screenie obok. Mówiąc ciekawie i efektownie mam oczywiście na względzie warunki i możliwości niskobudżetowego kina lat 90-tych. 
Za reżyserię znów wziął się William Lustig, co w pewien sposób może tłumaczyć brak spadku jakości. Seans ani przez moment nie nudzi, dzieje się stosunkowo dużo (choć nie bez przesady), a efekty specjalne znów są odpowiednio pocieszne. Gra aktorska bez zarzutu. Razić może jedynie niezbyt przerażająca postać maniakalnego gliny. Jak na trupa zachowuje się zaskakująco ludzko, w pewnej chwili nawiązując nawet coś na kształt przyjaźni. Całość robi jednak zdecydowanie pozytywne wrażenie. Jeśli gustujecie w produkcjach ery VHS, Maniakalny Gliną jest pozycją obowiązkową. Mnie się podobało. Czas na ostateczne starcie, którego podejmę się niebawem.


Piotr Wysocki  

Komentarze

  1. Oooo tak, Maniac Cop to perełka wypożyczalni. Okładka kusiła już po przekroczeniu progu mojego filmowego eldorado :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz