Sad - Agnieszka Marciniuk [Recenzja]

Sad, Agnieszka Marciniuk, Zysk i S-ka, 426 stron, średnia nota na Lubimy Czytać: 7,06/10, najniższa obecnie cena: 18,00 zł (klik)

Powieść obyczajowa rozgrywająca się na wsi. Ale to już było - chciałoby się powiedzieć. Nie raz, nawet nie dwa, a dobre kilkadziesiąt. Skuszeni niespodziewanymi sukcesami konkurentów rodzimi autorzy rzucili się ku piórom i klawiaturom, by stworzyć własną opowieść o życiu na wsi. Jak jednak powszechnie wiadomo, pisanie pod aktualne i pewne z komercyjnego punktu widzenia tematy rzadko kiedy przynosi coś wychodzącego poza ramy przeciętności. Dostaliśmy zatem kilogramy mało wartościowej literatury, tak zwanych lekkich czytadeł, o których poza stwierdzeniem powyższego faktu z czystym sumieniem ciężko powiedzieć cokolwiek pozytywnego. Przesadzasz, powie ktoś. Sięgasz po książki, które nie były pisane dla ciebie, dorzuci osobnik z tyłu. Bardzo możliwe, jednak na przykładzie Sadu Agnieszki Marciniuk chciałbym udowodnić, że mimo wszystko da się napisać w tej konwencji historię interesującą i przy okazji nie wywołującą mdłości od ilości wylewającej się spomiędzy stron słodyczy. 

Zawsze tuż przed rozpoczęciem zbiorów Regina wyjmowała albumy ze zdjęciami i siadała z nimi w drewnianej altance za domem. (...) Dotknęła dłonią albumów. To był czas, kiedy wszyscy oni mieli się pojawić w starym domu pod lipami. (...) Regina już czuła w powietrzu, jak co roku, przyjemne wibrowanie, napięcie, które miało znaleźć ujście w wesołych rozmowach przy wiśniowych drzewach, (...) a niekiedy i w nagłych wybuchach namiętności w ustronnych zakątkach wiśniowego sadu.

Upalny lipiec, stary dom na wsi i sad z rozgrzanymi słońcem, dojrzałymi wiśniami. Czas zbiorów, który pozwala oderwać się od rzeczywistości i zanurzyć w innym, lepszym, poukładanym świecie. Życie jednak zagląda wszędzie… Panujący spokój i harmonia zaczynają powoli pękać, poprzez szczeliny wypływają namiętności i urazy, niesprecyzowane uczucia, niezakończone sprawy z bliższej i dalszej przeszłości. 

Nie od razu zdałem sobie sprawę, że mam do czynienia z czymś niezłym. Pierwsze kilkadziesiąt stron lektury upłynęło mi pod znakiem zmarszczonych brwi. Początek naprawdę nie sugeruje niczego wymykającego się ze skostniałych gatunkowych klisz. Wydaje się, że znów będzie słodko i pięknie, a nawet jeśli pojawią się jakieś tajemnice i rodzinne niesnaski, to tylko po to, by czytelnik od nadmiaru cukru nie zapadł w śpiączkę, gdyż w finale i tak wszystko przecież ułoży się jak w holywoodzkim melodramacie - i wszyscy żyli długo oraz szczęśliwie. Na szczęście po ekspresowej prezentacji bohaterów (tych jest bardzo dużo, trening pamięci gwarantowany) fabuła nieco gęstnieje, tu i ówdzie do przyjemnej, leniwej atmosfery zbiorów wiśni przenikają mroczniejsze barwy, a w powietrzu wyczuwalne zaczyna być gromadzące się napięcie, które koniec końców może (musi?) doprowadzić do wielkiej burzy. Z rozdziału na rozdział coraz bardziej wciągałem się w historie poszczególnych postaci, odkrywaniu ich przeszłości i tego co tkwi wewnątrz umysłów. Wszelkie niedopowiedzenia, duszone w sobie frustracje, niespełnione marzenia, błędy przeszłości, które powracają jak echo nawet po latach - cały czas coś każe przewracać kolejne strony, a autorce udaje się trzymać w zaciekawieniu aż do ostatniego zdania epilogu. Pomiędzy rozdziałami mamy też okazję poznać dzieje Reginy i Mateusza, seniorów rodu, do których to właśnie zjechała się cała rodzina. I te nie zawsze były usłane różami. Ostateczną ocenę wystawiam bez chwili wahania. To dobrze przemyślana i dobrze napisana książka - szczera, a w ogólnym rozrachunku pozbawiona wygładzonych krawędzi. Mnie się naprawdę podobało. Polecam przede wszystkim miłośnikom gatunku, choć i cała reszta książkowych zapaleńców może zaryzykować. 

Piotr Wysocki

Komentarze

  1. Skoro mężczyzna poleca książkę obyczajową, nie można przejść obok takiej obojętnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wbrew wszelkim pozorom czytam również i takie rzeczy - ostatnio nawet coraz częściej ;)

      Usuń
  2. Wszystko zależy od tego, po co sięga się po literaturę obyczajową - ja staram się wymagać od niej mniej, a to dlatego, że szukam w niej wyłącznie rozleniwienia i rozrywki. Na pewno byłabym mile zaskoczona, gdybym znalazła w niej coś ambitniejszego, ale nie jest to wymóg. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie mam z horrorami klasy B. Raz na jakiś czas trzeba przeczytać coś odmóżdżającego, bo same ambitne lektury potrafią psychicznie zmęczyć ;)

      Usuń
  3. Obyczajówki i ja często musimy szukać wspólnego języka, aby stworzyć duet idealny :D Dlatego po przeczytaniu twojej opinii sądzę, że Sad mógłby przypaść mi do gustu. Tylko trochę przeraża mnie ogromna ilość bohaterów - nie wiem czy moja pamięć to przetrwa ><

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo rzadko trafiają do mnie obyczajówki, a ta nie wydaje mi się specjalnie interesująca, więc raczej sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz