Sony Bloggie MHS-TS20, 8 GB wbudowanej pamięci, Full HD, około 300-400 złotych
Tak, to nie pomyłka podczas wstawiania grafiki, ja naprawdę kupiłem różową kamerę. Możecie się śmiać, proszę bardzo ;-) Choć nazwa zdaje się sugerować, że jest to kamera stworzona dla blogerów nagrywających i umieszczających swoje vlogi na YouTube, to po blisko trzech latach użytkowania śmiało mogę stwierdzić, że sprzęt sprawdza się właściwie w każdej sytuacji. Czasem lepiej, czasem gorzej, nigdy jednak nie zawodzi na całej linii.
Sony Bloggie to niewielkie urządzenie, które możemy zabrać ze sobą w plener bez obaw o to, że będzie nam przeszkadzać i stanowić piąte koło u wozu (na rower, podczas biegania i innych tego typu wypraw). Uruchamia się błyskawicznie, a obsługa jest na tyle prosta, że podstawowych czynności nauczy się nawet kompletny elektroniczny laik. Jeden klik, nagrywanie włączone, drugi klik, wyłączone. Maksymalna długość jednego klipu to trzydzieści minut bez jednej sekundy, której to bariery i tak nigdy nie przekroczyłem. Wspomnijmy jednak o najważniejszym aspekcie, czyli jakości samych nagrań. Te okazują się zaskakująco dobre, zwłaszcza w świetle dziennym i przy użyciu statywu, bo nagrania w ruchu i przy sztucznym oświetleniu (zwłaszcza słabym) posiadają sporo przekłamań i szumów, należy jednak pamiętać, że to sprzęt z niższej półki cenowej. Osobiście spodziewałem się dużo gorszych wyników, a na udostępniając filmy znajomym, już kilka razy spotkałem się z pytaniem "stary, czym ty to tak ładnie nagrywasz?". Słowem, nie jest źle. Obsługiwane rozdzielczości to 1920x1080 (30 FPS) oraz 1280x720 (30 lub 60 FPS). Sam korzystam tej mniejszej - pliki są lżejsze, a jakość niezauważalnie gorsza.
Trochę słabiej w nagranych filmach wypada dźwięk. Mikrofon (mono) wyłapuje głosy z dość dużych odległości, jednak te nie zawsze są czyste i satysfakcjonującej jakości. Słychać to przede wszystkich na klipach filmowanych poza czterema ścianami. Irytuje ponadto niefortunne umiejscowienie samego mikrofonu. Trzymając kamerę w poziomie (a zawsze tak ją trzymam) łatwo zasłonić mikrofon palcem, co skutkuje niemalże brakiem fonii. To duży mankament. A skoro jesteśmy już przy narzekaniu, wspomnieć muszę o częstych problemach z włączeniem kamery, które pojawiły się po kilkunastu miesiącach jej użytkowania. W ekstremalnych przypadkach potrzebowałem kilkudziesięciu wciśnięć klawisza Power. Zmiana softu nie pomaga, a sam babol potrafi występować przez kilka tygodni, a następnie przez miesiąc w ogóle. Dziwna sprawa.
Duży plus urządzenia to obecność przyzwoicie sprawdzającego się autofokusa, choć czasem trzeba mu pomóc manualnie poprzez stuknięcie w ekran (ten jest oczywiście dotykowy). Bez problemów i z pełną ostrością można nagrywać przedmioty leżące nawet centymetr od obiektywu. Wprawne ucho wychwyci jednak, że mikrofon wyłapuje dźwięki pracy autofokusa, co jednak jest słyszalne tylko w nagraniach wykonanych w niemal w zupełnej ciszy.
Dodajmy do tego solidną obudowę, wspomniany dotykowy ekran i 8GB wbudowanej pamięci, a otrzymamy naprawdę niezły sprzęt dla każdego amatora filmowania (choćby na potrzeby YouTube'a). W cenie 300-400 zł jest to zakup jak najbardziej godny rozważenia. Ja wydanej gotówki nie żałowałem.
Tu (klik) możecie obejrzeć przykładowe nagranie kamerą Sony Bloggie TS20
Piotr Wysocki
Komentarze
Prześlij komentarz