Trylogia Mroczne Materie - Złoty Kompas, Phillip Pullman [Recenzja]

Trylogia Mroczne Materie - Złoty Kompas, Phillip Pullman, Albatros
Choć zarzekałem się kiedyś, że nigdy przenigdy nie sięgnę po literaturę fantasy, to przecież - jak powszechnie wiadomo - tylko krowa nie zmienia zdania. Kupiłem tym samym "Mroczne Materie" Philipa Pullmana, a skusiła mnie do tego przede wszystkim opinia znajomej, acz, przyznaje się bez bicia, równie ważny okazał się fakt, iż wznawiający powieść Albatros wypuścił wszystkie trzy tomy skumulowane w jednej cegle. Oszczędnie i całkiem wygodnie, bo nawet jeśli chętnie całość widziałbym odzianą w twardą oprawę, to blisko tysiącstronicowe tomiszcze przerabia się bez żadnych problemów natury technicznej.

Przeglądając w sieci opinie na temat pierwszego tomu trylogii łatwo można dojść do wniosku, że jest to literatura młodzieżowa, co jednak w gruncie rzeczy nie do końca zgodne jest z prawdą. Owszem, bez problemu potrafię sobie wyobrazić 13-14 latka, który pochłania Złoty Kompas z wypiekami na twarzy, ale powieść jest na tyle głęboka, by to, co znajduje się na dnie, mogli dostrzec tylko ci bardziej wyrobieni czytelnicy. To rzecz jasna ogromna zaleta pisarstwa Pullmana, wszak nie łatwo stworzyć historie, która wciągnie z tą samą siłą zarówno młodszych, jak i starszych stażem moli książkowych. O co w tym wszystkim chodzi? Fabuła cyklu jest dość rozbudowana, z rozdziału na rozdział i tomu na tom coraz mocniej skomplikowana i ciężka do omówienia bez rzucania na lewo i prawo spojlerami. W telegraficznym skrócie: akcja pierwszego tomu (gdzie więcej zadaje się pytań niż udziela odpowiedzi) toczy się w nieokreślonym czasie w świecie równoległym - niby podobnym do naszego, ale w wielu punktach zupełnie innym. Każdy mieszkaniec posiada swoją duszę (dajmonę) w postaci w zwierzęcej, z którą może wejść w interakcję. Rozmawiacie czasem w myślach sami ze sobą? W świecie głównej bohaterki możecie to robić na głos i nikt nie uzna was za wariatów. Ba, uzyskacie nawet słyszalne dla każdego i niezależne od was odpowiedzi, bo dajmony mają własną wolę i świadomość. Lyra, wspomniana przed chwilą protagonistka, ma 11 lat, jest sierotą i mieszka w Anglii w Oksfordzkim kolegium Jordana. Wbrew pozorom większości czasu nie poświęca nauce, a trwoni go na beztroską zabawę, dokuczając ludziom i psocąc. Wszystko zmienia się w momencie wizyty lorda Asriela, wuja Lyry, podczas której ukryta w szafie dziewczyna dowiaduje się kilku interesujących i zmieniających postrzeganie rzeczywistości faktów. Pociąga to za sobą lawinę wydarzeń, a sama młoda bohaterka okazuje się mieć kluczowe znaczenie dla przyszłych losów wszystkich światów. Ten jej jest bowiem tylko jednym z wielu istniejących rzeczywistości.

Złoty Kompas od pierwszego rozdziału wtrąca czytelnika w sam środek Wielkich Wydarzeń, ale zaraz potem tempo nieco siada, co niektórych może początkowo odrobinę zniechęcić do dalszej lektury. Piszę niektórych, bo taka niespieszna ekspozycja i dokładne przedstawienie kolejnych punktów fabuły pozwoliły mi tylko mocniej zaangażować się w całą historię i śledzić ją w dalszej części z ogromnym zainteresowaniem. Później bowiem akcja dosłownie goni akcje i trudno znaleźć miejsce na złapanie oddechu. To fantastyka, spotkamy więc gadającego niedźwiedzia, latające na "miotłach" czarownice i tuziny innych ciekawych postaci oraz istot. Każda z nich, co przyjąłem z ulgą, opisana jest w bardzo przekonujący sposób - jednych nie sposób nie lubić, innych zaś nie sposób nie znienawidzić. Nawet Lyra, przez wielu czytelników określana jako nieznośna, rozpieszczona i irytująca smarkula, w pewnym momencie staje się pełnoprawną główną bohaterką - trzeba jej tylko dać nieco czasu. A poza tym - któż z nas w wieku 11 lat nie był irytujący? ;)

Pullman bywa krytykowany za negatywne podejście do religii chrześcijańskiej (głównym wrogiem w Mrocznych Materiach jest Kościół), nie można mieć jednak żadnych wątpliwości co to tego, że pisać potrafi, choć trzeba przyznać, że czytając wszystkie trzy tomy jeden po drugim wyraźnie dostrzegalna jest progresja, jaką autor uczynił na przestrzeni kilku lat konstruowania opowieści. Całość staje się z książki na książkę ciekawsza językowo, dojrzalsza, mroczniejsza i... coraz mniej młodzieżowa. O tym jednak napisze nieco szerzej przy okazji opisywania kolejnych części cyklu.

Pierwszy tom Mrocznych Materii to soczysty kawałek wciągającej i budzącej apetyt na poznanie kontynuacji literatury. Rzecz warta polecenia nawet amatorom gatunku, którzy nie dali rady przebrnąć przez "Władcę Pierścieni" Tolkiena, a chcą poznać coś zbliżonego kalibrem (czyt. objętością) i rozmachem. Bardzo mocno polecam.


Piotr Wysocki

Komentarze

  1. Znajomy polecał mi tę powieść właśnie ze względu na to swoje "drugie dno". Gdy opowiadał mi fabułę, sama doszłam do wniosku, ze to chyba niekoniecznie książka dla młodzieży ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wniosek o drugim dnie nasuwa się sam, co pociąga do powieści jeszcze bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bez wątpienia mroczne materie jest jedną z najciekawszych książek przygodowo fantastycznych. Warto przeczytać także tomy poprzedzające akcję z mrocznych materii i to co się działo potem. Swoją drogą, też nie ma co się oszukiwać, że rola kościoła zarówno przez tego autora także została dość dobrze przedstawiona.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz