Keller - Marcin Jamiołkowski [Recenzja]

Keller, Marcin Jamiołkowski, Czwarta Strona, 416 stron

Spoglądając na okładkę najnowszej powieści Marcina Jamiołkowskiego w zasadzie nie wiedziałem, czego mam się po zawartości jej stron spodziewać. Zdobiący front książki statek kosmiczny mówi wszystko, a jednocześnie nie mówi nic. Ale to space opera, zatem najwyraźniej statek być musi. Zresztą, ani mi się śni narzekać, ilustracja wpada w oko za sprawą unoszących się nad nią retro oparów, przez co połowa mej duszy jest już kupiona na starcie. Drugą przygarnie niebawem treść, choć podchodząc do lektury po pobieżnym zapoznaniu się ze skleconym przez wydawce (?) opisie fabuły (co jest u mnie standardem, jako że te częstokroć za dużo zdradzają) z typową dla siebie przyjemnością rzuciłem się ku nieznanym wodom.

Od Rozproszenia upłynęło kilka tysięcy lat. Ludzie opuścili Ziemię i przenieśli się do innych układów gwiezdnych. Znaleźli nowe światy do zamieszkania, znaleźli Obcych, ale nie znaleźli spokoju. Bo co towarzyszy ludzkości od zarania dziejów? Walka o wpływy i pieniądze. I jeszcze większe wpływy, i jeszcze większe pieniądze.
Główny bohater, Ian Keller, awanturnik i przemytnik, zostaje zwerbowany przez służby specjalne Układu Polonusa i wysokich przedstawicieli Nowego Watykanu do wykonania pewnej misji – odzyskania relikwii skradzionych przez uzurpatorski, powstały w wyniku Wielkiej Schizmy, Kościół Pontifexański. 
Na Pontifexie zbliżają się obchody Czwartego Tysiąclecia Męki Pańskiej. To doskonały czas, by przeniknąć na planetę. Doskonały czas na zapoznanie się z papieską córką. Doskonały czas na zemstę na generale Caratu.

Autor książki
Nie przynudzając, rzecz okazała się zaskakująco ciekawa, przystępna, a przy tym bardziej niż solidna warsztatowo. Przygody Iana Kellera napisane są z brawurową swobodą, która natychmiast udziela się czytelnikowi i wcale nie przesadzę stwierdzając w tym miejscu, że autor, Marcin Jamiołkowski, to jeden z tych stosunkowo rzadkich przypadków pisarzy, którzy opowiadanie historii mają po prostu we krwi. To się czuje na każdej stronie, a dzięki temu książka ma ogromne szanse spodobać się nawet czytelnikom z zasady omijającym szerokim łukiem science fiction czy space opery. Dowód macie przed sobą. Ostatni raz coś zbliżonego do frajdy odczuwalnej z poznawania Kellera zaliczyłem podczas lektury "Trójki" Folletta, będącej powieścią szpiegowską. Gatunek również nie mój, a bawiłem się przednio. Nie oznacza to oczywiście, że Keller pozbawiony jest wad, ale nawet jeśli od czasu do czasu coś gdzieś delikatnie zgrzytnie (na przykład kilka razy podczas dialogów - rozpisanych generalnie bardzo dobrze - nachodziło mnie wrażenie, że bohaterowie używają nie do końca pasujących do ich charakterów i czasów wyrażeń), to są to niewiele znaczące detale, widoczne jedynie dlatego, że cała reszta jest znakomita. Sposób wykreowania odległej przyszłości zasługuje na mocną szkolną piątkę, akcja pędzi przed siebie, Ian Keller wraz z ekipą i napotkanymi postaciami wplątuje się w rozmaite nieprzyjemne sytuacje, dostajemy klasyczny wątek miłosny, pojedynki, knowania, a i na kilka fabularnych twistów znajdzie się tu miejsce. Jest w czym przebierać na tych czterystu stronach. I jedyne czego można żałować, to faktu, że całość kończy się tak szybko. Chętnie poczytałbym o innych perypetiach załogi Truposza. Panie Jamiołkowski, jeśli Pan to czyta - good job!


Komentarze

  1. Dobra recenzja, książka może okazać się ciekawa dopiszę ją do pozycji w niedalekiej przyszłości :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz