Szkarłatna wdowa - Graham Masterton [Recenzja]

Szkarłatna wdowa, Graham Masterton, Albatros, 400 stron

Panie Masterton, to Pan tak w ogóle potrafi? Jestem autentycznie zaskoczony, bo po najnowszej książce zaskakująco mocno popularnego w naszym kraju pisarza spodziewałem się dokładnie tego, co zawsze, czyli horroru klasy B z masą krwi, przemocy i erotyki zainspirowanego najpewniej jakąś legendą. A tu proszę, prosto w zęby dostałem powieścią kryminalną.

Beatrice Bannister dorasta w szczęśliwej londyńskiej rodzinie. Ojciec, ceniony aptekarz, przekazuje jej wiedzę na temat tworzenia lekarstw i trucizn. Ale spokój kończy się wraz ze śmiercią matki… Osierocona Beatrice mieszka w ponurym domostwie ciotki, a potem wraz z mężem pastorem płynie do Ameryki. Przytłoczona obowiązkami, musi porzucić nauki ojca… Aż do chwili, kiedy w miasteczku zaczynają dziać się niepokojące rzeczy. Padają zwierzęta, giną ludzie, bez przyczyny wybuchają pożary… Mieszkańcy są przekonani, że to dzieło szatana. Tylko Beatrice widzi w nieszczęściach, jakie spadają na parafię jej męża, działania człowieka. 

Nie tak do końca typowa to powieść kryminalna, przyznaję, jednak pozbawiona wielu klasycznych dla autora motywów i zagrań, za sprawą czego nawet zaprawiony w boju fan twórczości Szkota nie może być pewien, co spotka go na kilku najbliższych stronach. Przynajmniej do pewnego czasu, bo finał historii staje się oczywisty na kilkadziesiąt stron przed jego wystąpieniem. To jednak w gruncie rzeczy detal, siła opowieści tkwi bowiem w innych jej aspektach. Co szczególnie warte odnotowania, akcja Szkarłatnej wdowy rozgrywa się w XVII wieku, a nauczona przez ojca aptekarza fachu Beatrice prowadzi swoje śledztwo mając do dyspozycji jedynie własną mocno ograniczoną w ówczesnych czasach wiedzę. I choć wszystko zdaje się wskazywać na to, że do miasteczka zawitał sam szatan, Beatrice ma nieco inne, bardziej przyziemne podejrzenia dotyczące rozwiązania zagadki tajemniczych zdarzeń.

Czytając Mastertona nastawiam się zawsze na tuziny fabularnych bzdur i uproszczeń oraz pędzące na złamanie karku tempo, tym razem jednak pisarz wrzuca niższy bieg, dając sobie wystarczająco dużo czasu na odmalowanie z wieloma fascynującymi detalami życia w Ameryce sprzed czterech wieków. Warto to pochwalić nie tylko ze względu na możliwość poznania masy ciekawostek, ale przede wszystkim za zaskakująco ciekawy i bogaty język, jakim posługuje się autor. Momentami aż ciężko uwierzyć, że czytamy Masterton, faceta od horrorów niższej kategorii. Zyskuje na tym atmosfera, skutecznie i subtelnie podbudowywana częstokroć już jednym czy dwoma celnymi zdaniami, a kilka wywołujących obrzydzenie scen (pokaleczone ciała, opis gwałtu) przyjemnie połechta też gusta wyjadaczy bezpardonowej grozy. Wilk syty i owca cała.

Szkarłatna wdowa to książka dobra, a momentami bardzo dobra, sprawdzająca się zarówno na polu kryminalnym, jak i tym mającym za zadanie wzbudzić dreszczyk strachu. Rzecz godna polecenia nawet tym, którzy dotychczas Grahama Mastertona omijali szerokim łukiem. Nie zawiedziecie się.


Piotr Wysocki

Komentarze

  1. No proszę! Kryminału Mastertona jeszcze nie czytałam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za fajną i bardzo dobrą recenzję. Pozdrawiam i czekam na kolejne. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie się zastanawiałam, co też pan Masterton pokaże... przyzwyczaiłam się do krwi, seksu etc. a tu widzę, że tym razem coś innego ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Masterton i kryminał? Serio? Cóż, dobrze, że przeznaczył swoją energię na coś nowego i ciekawego, co, jak sądzę po twojej recenzji, całkiem znośnie mu wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  5. Autora jeszcze nie znam. Wiele o nim czytałam i słyszałam jednak zawsze nam było ze sobą nie po drodze. Może ta książka to zmieni :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niższej kategorii? Przyznaje temu Panu daleko do Kinga, ale w mojej topce kandyduje dość wysoko wśród pisarzy horrorów, a na pewno nie jest w żadnej niszy... Podobnie jak kryminały wypuszczone z pióra Stephena, tak i Masterton nie otrzyma niestety mojego zainteresowania w tego typu dziełach. Niestety kryminały i romanse nie goszczą w moim sercu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tajemniczy kolega z forum7 stycznia 2016 11:22

    To w powieściach Mastertona była erotyka? A to już wiem czemu dziewczyny tak lubią je czytać hmm..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była i jest, choć często w wydaniu mocno odstręczającym ;)

      Usuń

Prześlij komentarz