Oczy Smoka - Stephen King [Recenzja]

Oczy Smoka, Stephen King, Albatros, 400 stron

Gdyby nie nazwisko Kinga na okładce książki, nigdy bym Oczu Smoka nie przeczytał. To fakt. Baśń fantasy, nawet jeśli to fantasy ograniczone jest do kilku klasycznych dla tego gatunku rekwizytów i klisz, stanowi rzadko odwiedzany przeze mnie literacki teren. Ba, byłem tam może raz, góra dwa razy. Z tej też przyczyny lekturę wysmażonej przez Kinga historii odwlekałem w nieskończoność i dopiero teraz, po dwunastu latach od odkrycia jego talentu, odważyłem się z nią skonfrontować. I, co przy moim fanatycznym oddaniu dla Króla nie powinno nikogo dziwić, nie żałuję tych kilku spędzonych w królestwie Delain godzin.

Oczy Smoka zrodziły się dzięki córce Kinga - której książka ta jest zresztą dedykowana - będącej miłośniczką fantasy i narzekającej na to, że ojciec tworząc swe opowieści unika tych rejonów. Chciała, to ma, a przy okazji mamy i my. Dzięki, Naomi. Fabuła? Prosta, co zresztą odbija się na niewielkiej jak na możliwości autora objętości książki (bo że gawędzić lubi, chyba wiecie, prawda?). Akcja jest skondensowana, pozbawiona charakterystycznego dla pisarza wodolejstwa (dla mnie to minus, ale ja to ja, dziwak na sto dwa) i przebija się przez te 400 stron szybko i gładko. Trafiamy do wspomnianego królestwa Delain, gdzie zostaje zamordowany będący już i tak właściwie jedną nogą w grobie król Roland, a o czyn ten zostaje niesłusznie oskarżony pierworodny syn władcy, Peter. W takich oto okolicznościach władzę obejmuje jego młodszy brat - słabszy psychicznie i bardziej podatny na manipulację Thomas. Czyją manipulację? Flagga, czarnoksiężnika i doradcę starego, a teraz nowego króla, który pragnie doprowadzić do rozlewu krwi, wojny i chaosu. Uwięziony w wieży Peter postanawia obmyślić i wprowadzić w życie plan ucieczki oraz zlikwidowania Flagga.

Jeśli czytaliście Bastion lub cykl Mrocznej Wieży, to imię Flagg nie powinno być Wam obce. Całkiem liczne nawiązania do innych powieści Kinga to jedna z największych zalet książki i ich wyłapywanie stanowi frajdę samą w sobie, choć trzeba wyraźnie zaznaczyć, że nie jest to zaleta jedyna i nawet bez znajomości pokaźnej bibliografii pisarza historia broni się bez większych problemów ciekawie zarysowanymi bohaterami, sprytnymi rozwiązaniami fabularnymi i tempem, początkowo leniwym, ale wraz z przewracaniem kolejnych stron stale przyspieszającym.

Oczy Smoka to baśń, ale napisana na tyle sprawnie, by nawet po wyjściu z lat nastoletnich móc cieszyć się jej lekturą. Jest tu kilka motywów, które na dłużej zapadają w pamięć, wir wydarzeń wciąga i nie wypuszcza z objęć aż do finału, a z każdej strony wydobywa się duch pisarstwa Kinga. Rzecz nie tylko dla fanów, aczkolwiek to oni będą bawić się najlepiej. Nic wybitnego, nie przeraża (jeśli oczekujecie horroru), ale poznać na pewno warto.

Piotr Wysocki

Komentarze

  1. Oh, nie cierpię Kinga. Pomimo iż niektóre książki wydają się dość ciekawe, nie jestem w stanie się przełamać.

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie ;)
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. mam już za sobą kilka książek Kinga.. Już dawno nie sięgałam, może czas powrócić do tego autora

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam zarówno Mroczną Wieżę, jak i Oczy Smoka, ogromnie urzekły mnie jego książki z gatunku fantasy. Niestety nie znam innych z twórczości Króla, nie przepadam za gatunkiem, w którym tworzy. Tę sagę i pojedynczą książkę, jaką są Oczy Smoka, mogę jednak spokojnie polecić i się zgodzić. Tak, nawiązania do sagi są ciekawe i fajnie się je wyłapuje.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz