Wendigo i inne upiory - Algernon Blackwood

Nakupiłem naście miesięcy temu od groma tych zbiorków z Biblioteki Grozy C&T i co, i nie czytam. Postanowiłem więc pacnąć się w buźkę i na rozruch sięgnąć po jeden z nich, w dodatku ten najgrubszy z przeze mnie posiadanych, bo to 360 stron zadrukowanych drobniutką czcionką - Wendigo i inne upiory Algernona Blackwooda.

Od razu bez bicia przyznaje, że nie było to spotkanie łatwe, lekkie i przyjemne. Kilka pierwszych opowiadań (tych dłuższych, choćby Pradawna magia), momentami męczyło mnie rozwlekłością i pewnymi manierami Blackwooda, który chcąc na przykład utwierdzić nas w przekonaniu o złym stanie psychicznym bohatera zaczyna się powtarzać. Myślałem już, że nie będzie między nami chemii, ale koniec końców zębatki zaskoczyły i pozostałą część zbioru przeczytałem z wielkim zaciekawieniem. Bardzo sugestywne, zapadające w pamięć opowiadania. Nawet te dłuższe, już pal licho, że partiami przynudzają, są niesamowicie nastrojowe i niepokojące. Zbiór zamyka zaś pozbawiona elementów fantastycznych, ale najbardziej ze wszystkich trzymająca w napięciu historia zatytułowana Max Hensig o pewnym dziennikarzu i jego starciu z oskarżonym o morderstwo żony specjalistą w dziedzinie bakteriologii. 
Całość zaś jest ładnie zilustrowana przez Antoniego Sobeckiego i opatrzona długim wstępem oraz bibliografią pióra Marka S. Nowowiejskiego. Ode mnie mocne osiem punktów na dziesięć.

Przeczytane: 5.09.2019

Źródło zdjęcia okładki: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/28564/wendigo-i-inne-upiory

Komentarze

Prześlij komentarz