Team Marco (2020) [RECENZJA]


Marco to jedenastolatek, który nie potrafi obyć się bez telefonu, tabletu i ogólnie rzecz ujmując nowych technologii. Poza jednym kolegą z klasy to właśnie cały ten sprzęt jest jego najlepszym przyjacielem. Wszystko zmienia się po śmierci babci, kiedy to dziadek wprowadza się do domu Marco i jego mamy. Ba, Marco musi dzielić z nim pokój, w dodatku starszy pan próbuje wyciągać chłopca na zabawy na świeżym powietrzu ("ale po co mielibyśmy bawić się na ulicy?", pyta wówczas zdziwiony Marco) Przechlapane? Bardzo. Przynajmniej na początku, bo z czasem, jak to w filmach bywa, między dziadkiem a wnukiem zaczyna nawiązywać się nić porozumienia.


To jeden z tych filmów, na które po angielsku mówi się feel-good movies. Sympatyczny, często zabawny, gdzieniegdzie wzruszający, zmuszający do zadumy i dający kilka wartościowych lekcji. Sprawnie zrealizowany, z bardzo dobrymi głownymi rolami (Owen Vaccaro w roli Marco i Anthony Patellis jako dziadek Nonno). Warto rzucić okiem, nawet jeśli nigdy nie trafi do polskiej dystrybucji.

Ocena 7,5/10

Komentarze