Letnia Noc - Dan Simmons [Recenzja]

Letnia Noc, Dan Simmons, wydawnictwo: MAG, 636 stron

Dziesięć lat temu, kiedy dopiero co zacząłem interesować się nieco poważniejszą literaturą, "Letnia Noc" Dana Simmonsa chodziła za mną od chwili przeczytania recenzji książki w jednym z masowo kupowanych przeze mnie wówczas czasopism. Chodziła i nie doszła, widocznie nie było nam po drodze. Z perspektywy czasu trochę tego żałuję, gdyż dziś, po tym jak w końcu udało mi się "Letnią Noc" dorwać za kilka złotych na wyprzedaży i przeczytać, stwierdzam, że mając te naście lat powieść spodobała by mi się znacznie bardziej. Owszem, na pierwszy rzut oka zdaje się zawierać w sobie wszystko to, co dobra historia grozy mieć powinna, lecz gdy zechcemy ją porównać (a porównania nasuwają się same) do Kingowego "To" czy "Magicznych Lat" McCammona, wypada momentami blado i naiwnie. Wciąż jednak jest to rzecz warta poznania.

Upalne lato 1960 roku. Niewielkie miasteczko Elm Havel w Illinois staje się świadkiem tajemniczych wydarzeń. Wszystko zaczyna się w ostatnim dniu roku szkolnego, kiedy w tajemniczych okolicznościach ginie jeden z uczniów szóstej klasy. Niedługo potem po mieście zaczyna grasować charakterystyczna czerwona ciężarówka przewożąca padline, nocami, pomimo upałów, zrywa się mroźny wiatr, w ziemi pojawiają się dziwne dziury, a niektórzy z mieszkańców zdają się zachowywać podejrzanie. Grupka znajomych zaginionego chłopca postanawia sprawdzić, co się za tym wszystkim kryje. Są w końcu wakacje, a co za tym idzie, masa wolnego czasu, z którym nie wiadomo do końca co zrobić. Początkowa zabawa szybko zamienia się jednak w walkę o życie i śmierć. 

Dan Simmons
Simmons nie wypada może w "Letniej Nocy" szczególnie oryginalnie, ale z klasycznych dla powieści grozy motywów całkiem sprawnie udaje mu się skonstruować solidną i momentami naprawdę wciągającą historię. Przez niemalże 640 zapisanych drobną czcionką stron akcja toczy się niespiesznym tempem, zaledwie od czasu do czasu wyciągając z rękawa jakiś mocniejszy, podbijający tętno akcent. Jak łatwo się zatem domyśleć, obok horroru znajdziemy tu mocno podkreślone wątki obyczajowe. Niektórym, co zaobserwowałem czytając opinie w sieci, było to mocno nie w smak. Cóż mogę rzec, dla mnie był to jeden z silniejszych punktów powieści, bez którego ta byłaby zwykłym, płytkim czytadłem grozy. Jeśli szukacie naprawdę mocnych wrażeń, sięgnijcie po coś od Ketchuma, Simmons skupia się na innych aspektach fabuły, w miejsce rzezi i dosłowności stawiając na mozolne budowanie nastroju. Miłośnicy flaków (i pomidorówki ;) rzeczywiście mogą poczuć ukłucie zawodu. Nie twierdzę oczywiście, że ociekających posoką scen nie ma. Są, ale jak na tak grubą książkę stanowią raczej niewielki procent jej objętości. 

Od strony psychologicznej bohaterowie zarysowani są przyzwoicie, choć bez rewelacji. Momentami może razić zbyt dorosły sposób wysławiania się jedenastolatków, ale nie jest to na tyle uciążliwe, by zniechęciło do dalszej lektury. Podobała mi się poza tym swoboda i dbałość, z jaką Simmons oddał atmosferę małego nawiedzonego przez zło miasteczka. Dobra robota.

Kilka nieprzyjemnych słów należy się za to polskiemu wydaniu. Po pierwsze - spora ilość literówek i błędów (mylone imiona!). Po drugie - książka pod koniec lektury zaczęła mi się nieco rozpadać i wygląda na bardziej zużytą niż powinna. Może to nic wielkiego, książki się w końcu czyta, a nie trzyma pod kloszem, ale taki już ze mnie świr, dbam o coś, za co zapłaciłem ciężko zarobione pieniądzę, nawet jeśli jest to tylko kilka złotych (sknera!) ;-)

Czy warto? Według mnie tak, zwłaszcza jeśli nie czytaliście jeszcze "To" ("Tego"? Nigdy nie wiem jak ten tytuł poprawnie odmieniać) i "Magicznych Lat". "Letnia Noc" nie jest pozbawiona wad, miłośnicy gatunku powinni być nią jednak usatysfakcjonowani. Dobra, rzemieślnicza robota.


Piotr Wysocki

Komentarze

  1. Ciekawa recenzja, tytuł również, ale chyba nie dla mnie :) być może kiedyś :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mylone imiona to już jest duża przeszkoda, bo potem ciężko zorientować się, kto jest kim. Szkoda, że wydawnictwo nie przyłożyło się do korekty, lecz cóż, czasami tak bywa. Niemniej jednak skoro mimo tych wad uważasz, że "Letnia Noc" jest dobrą, rzemieślniczą robotą, to ja nie omieszkam się za nią rozejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z cyrusią - jak można pomieszać imiona? Nie jestem miłośniczką flaków, wolę raczej dobrze zbudowany nastrój, więc może kiedyś spróbuję, ale mam nadzieję, że trafi mi się lepsze wydanie:)

      Usuń
  3. Może kiedyś przeczytam, tylko trochę mnie przeraża ilość stron i drobna czcionka ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na Kingowe "To" mam ochotę od dłuższego czasu, a czy przeczytam tę ksiażkę - nie wiem. Szkoda, że korekta kuleje. Błędy naprawdę przeszkadzają w czytaniu. Szczególnie te rażące, a mylenie imion jest już ewidentnym brakiem profesjonalizmu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pozycji wymienionych przez Cb nie czytałam, ale mam je w planach, o tej nie słyszałam, ale jakoś nie mam ochoty. O dziwo w tej recenzji zachęciłeś mnie do pozycji jedynie wymienionych. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czemu te książki/ filmy grozy zawsze zaczynają się od tajemniczej śmierci ? ;) osobiście zaczytuję się w Mastertonie, z Kingiem do tej pory miałam mało do czynienia, jak na razie nie znalazłam innych ciekawych autorów 'grozy' ;d po książkę Simmonsa też raczej nie sięgnę- może trochę ze względu na małą ilość czasu, jaką dysponuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam do zapoznania się z Jackiem Ketchumem :)

      Usuń
  7. Cóż, ja "To' i "Magiczne lata" mam już za sobą, więc boję się, że tą lekturą mogła bym być rozczarowana...

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba sobie odpuszczę... Średnia ocena, niezbyt zachwycająca fabuła... Odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie czytałam "To" ("Tego"? :), ani "Magicznych lat", a dodatkowo zachęciłeś mnie wzmianką o wątkach obyczajowych :) Też jestem taki świrem, nie znoszę książek, które po 1-2 czytaniach się rozpadają :/

    OdpowiedzUsuń
  10. Brzmi dość ciekawie, więc może kiedyś dam jej szansę:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo dobra recenzja. Rzeczywiście, książka (no, poza długością) wygląda na przyjemną rzecz dla młodszego grona czytelników, wśród którego można znaleźć mnóstwo fanów Gęsiej skórki ;) To niesamowite, jak w ostatnim czasie kuleją polskie wydania książek, niektóre to naprawdę błąd na błędzie - a ponoć książki mają uczyć.
    Co do "To" Kinga - ten facet wiedział, co robi, pisząc książkę o tym tytule - odmiana "tego-czegoś" stanowi istną zagwozdkę, a i już nie raz zdarzyło mi się przeprowadzić z kimś dialog:
    - Czytałeś/aś "To" Kinga ? (zawsze dodaję, kogo, tak już przez ostrożność)
    - Ale co, Kinga?

    A na dodatek mam na imię Kinga, więc to już w ogóle utrudnia sprawę :D

    Pozdrawiam serdecznie i obiecuję wpadać częściej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykład dobrze mi znany, nawet jeśli nie mam na imię Kinga, co na pewno jeszcze bardziej gmatwa całą sprawę :D
      Korekta się nie popisała, warto jednak mieć na uwadze, że MAG książkę wydał ponad 10 lat temu, dziś być może już takich wpadek nie zaliczają.

      Usuń

Prześlij komentarz