Dragon Quest VIII [PS2] [Recenzja]

Dragon Quest VIII, Square Enix, jRPG, 2005, PlayStation 2, Android

Ta gra to co najmniej dziwne zjawisko... Nie wyróżnia się niczym szczególnym (a jeśli już, to wyłącznie prostotą), a jednak seria Dragon Quest stała się na przestrzeni lat obiektem kultu milionów graczy na całym świecie, Podobnie jak omawiana właśnie odsłona z rzymską cyfrą osiem.

Fabuła ósmego DQ jest prosta jak przysłowiowa budowa cepa, Jest w niej jednak coś takiego, co sprawia, że historia wciąga i nie pozwala się nudzić przed telewizorem. To, że fabuła nie jest skomplikowana, nie oznacza jeszcze, że czasem nas nie zaskoczy. Przygoda okazuje się bardzo ciekawa zwłaszcza ze względu na towarzyszące nam charyzmatyczne postaci. Bezimienny heros niemowa być może się do tych charyzmatycznych bohaterów nie zalicza, ale nie zmienia to faktu, że mamy w drużynie ludzi o bardzo ciekawej i różnorodnej osobowości. Od samego początku towarzyszy naszemu herosowi bandyta o imieniu Yangus, który wprowadza do niewielkiej jeszcze grypy akcent humorystyczny. Następnie dołącza do nas praktykująca magię Jessica, a jeszcze później podrywacz Angelo.

Jak nietrudno się domyślić, całej drużynie przyświeca ten sam cel, którego to jednak nie zdradzę, gdyż... jest on tak banalny, że szkoda strzępić języka ;). Postacie i potwory zaprojektował sam Akira Toriyama, twórca serii Dragon Ball. Człowiek ten był też odpowiedzialny za "dizajn" kultowego Chrono Trigger'a. Styl mistrza Akiry widać również i tu. Wykonanie postaci jak i przeciwników jest bezsprzecznie rewelacyjne. 
W grze mamy do czynienia z wszechobecnym na każdym kroku humorem. Naprawdę można boki zrywać oglądając scenki, słuchając dialogów, a nawet obserwując co bardziej dziwacznych wrogów. Jednak nie samym humorem człowiek żyje. W ramach jako takiego balansu w grze znajdą się też chwile smutku, przemyśleń i zadumy. Miłośnicy japońskich RPG-ów zapewne wiedzą czego się spodziewać. 

Graficznie DQ8 jest wykonany z zaskakującym przepychem i nie da się ukryć, że wyciska z bebechów leciwej czarnuli wszystkie dostępne moce. Rozległe tereny, pięknie animowani przeciwnicy, dobrej jakości tekstury, dbałość o najmniejsze nawet szczegóły. Grafika wykonana została w popularnej do dziś technice cell-shading. Nie każdemu będzie to pasować, ale to kwestia gustu, ale i przyzwyczajenia.

System walki w DQ8 jest turowy i w gruncie rzeczy nieskomplikowany. Jednak wysoki poziom trudności samych potworków i starć z nimi sprawia, że prostota systemu wcale nie rzuca się w oczy. Nie raz trzeba się solidnie przyłożyć w pakowanie postaci, aby ruszyć do przodu (spróbujcie pokonać pierwszego bossa choćby na 5 lvl-u). Fajną sprawę stanowi opcja zwana Tension. Polega ona na zwiększeniu siły kosztem utraty kolejki. Możliwe jest też wykonanie Super Tension, które daje naszej postaci solidnego kopa. Jest to bardzo efektowne, zresztą jak i same walki. System rozwoju postaci jest jednym z prostszych jakie widziałem w swojej karierze gracza. Za level'upowanie postaci dostajemy punkty, które możemy przydzielić dla pięciu profesji. Dzięki temu otrzymujemy techniki, czary i różne inne zdolności. Nowe czary również zdobywamy wraz ze wzrostem poziomu doświadczenia.

Oddany do naszej dyspozycji świat gry jest ogromny. Gra obfituje w wszelkiego rodzaju questy i wątki poboczne. Muszę się przyznać, że na liczniku gry wbite mam ponad 90 godzin, lecz jeszcze jej nie ukończyłem. Żywotność jest tu zatem bardzo duża, choć momentami liczba losowych walk może spowodować lekkie poczucie zmęczenia. Dodającym urozmaicenie i kolejne godziny na liczniku elementem rozgrywki jest możliwość syntezy i łapania stworów do tak zwanej Monster Areny. Syntezę wykonujemy przy pomocy magicznego kociołka (to jRPG, pamiętajcie). Możliwości kombinowania jest bez liku, a należy pamiętać, że tylko dzięki syntezie wykonamy najlepszy ekwipunek w grze. Potwory łapiemy zaś poprzez zwyczajne ich pokonanie. Złapiemy przy tym jednak tylko te, które są widoczne na mapie. Stwory posłużą nam w walce, a także w turnieju na Monster Arenie.

Udźwiękowienie DQ stoi na wysokim poziomie, a w szczególności podobać może się voice-acting. Jest on, moim skromnym zdaniem, po prostu doskonały. Każda z postaci mówi charakterystycznym dla siebie sposobem. Na przykład Yangus posługuje się londyńskim slangiem, co bardzo pasuje do charakteru tej postaci. Muzyka jest z kolei dość klimatyczna, mi jednak ta klimatyczność po 80 godzinach wyszła nieco bokiem... W przeważającej ilości utworów mamy tu do czynienia z muzyką klasyczną, czegoś w klimatach baroku czy gotyku. W ramach ciekawostki informuje, że soundtrack jest w całości wykonany przez prawdziwe instrumenty, żadnych syntezatorów ;)

Minimalny czas przejścia gry to podobno 50 godzin, jednak zawartych jest w niej tyle atrakcji że aż szkoda ja kończyć "na szybkiego"(kasyno, monster arena, bonusowe lokacje i wiele innych!). Po obejrzeniu napisów końcowych możemy uzyskać ponadto m.in. nowe zakończenie, nowe potwory do złapania, a nawet będą czekać na nas dodatkowi bossowie! Jesli lubisz jRPG'i, pozycja ta jest dla ciebie obowiązkowa i chyba nie trzeba rzucać kolejnymi argumentami przemawiającymi za zakupem. Najlepszy jRPG obok Final Fantasy X na PS2. Teraz również i na Androida - jeśli ktoś chętny. 


Tekst: Fidek

Komentarze