Assassin's Creed: Altair's Chronicles [NINTENDO DS] [Recenzja]

Assassin's Creed: Altair's Chronicles, Gameloft, Nintendo DS, 2008

Jeśli przez moment myśleliście, że recenzja ta skupi się na najnowszej, rzekomo koszmarnie zabugowanej odsłonie Assassins Creed, to jak już pewnie wiecie, byliście w błędzie. Jako miłośnik gier z brodą oraz tytułów przez większość zapomnianych sięgnąłem jakiś czas temu po przygody Asasyna na przenośną konsolę Nintendo DS. Nie jest wielkim zaskoczeniem fakt, iż z wersją na blaszaki i duże konsole Altair's Chronicles ma wspólnego tyle, co zima z wiosną. Gameloft rzuca nam bowiem na pożarcie platformówke, w której elementy skradankowe występują jedynie w ilościach śladowych.

Gra ukazała się na rynku grubo ponad sześć lat temu (początek 2008 roku), jednak po skończeniu głównego wątku z czystym sumieniem stwierdzam, że nawet dziś - choć na tle nowszych DS-owych platformerów wypada raczej przeciętnie - potrafi przykuć do dwóch ekranów konsolki na kilka dłuższych chwil. Istotnym jest, iż fabuła nie odtwarza wydarzeń, jakich byliśmy świadkami w dużym AC - zaprezentowana przez autorów kieszonkowego Asasyna historia toczy się jakiś czas przed nimi. Owszem, to brzmi fajnie, lecz ostatecznie szczególnie fajne niestety nie jest. Scenariusz okazuje się miałki i schematyczny, choć nie na tyle, by pomijać animacje i kompletnie odpuścić sobie poznawanie intrygi. Zawsze coś.

Produkcji najbliżej chyba do serii Prince of Persia. Walczymy często, ale rozgrywka w dużej mierze opiera się na skakaniu, omijaniu rozmaitych pułapek i wspinaczek na wszystko, co popadnie. Gameloft dwoi się i troi, by do rozgrywki nie wkradła się monotonia, co udaje im się jednak tylko po części. Etapy są stosunkowo zróżnicowane i aż do samego finału zabawy trafiamy na świeże fragmenty gameplay'u, za co zdecydowanie należy się autorom plus. Szkoda tylko, że to wszystko pozbawione jest iskry, jakichś oryginalnych pomysłów i nietypowego wykorzystania mikrofonu czy ekranu dotykowego - w końcu bardzo istotnych, stanowiących o popularności DS-a atrybutów konsoli. Ot, rzemieślnicza, mocno odtwórcza robota. Misji znajdziemy w sumie 13, a większość z nich dzieli się na 2 czy 3 podpoziomy, co przy zwyczajnym tempie rozgrywki na normalnym poziomie trudności powinno dostarczyć maksymalnie 8 godzin zabawy. Dużo, mało? W sam raz.

Oprawa graficzna stoi na dopuszczalnym poziomie. Zwiedzimy sporo rozmaitych miejscówek i każda z nich posiada własne, charakterystyczne dla siebie elementy wystroju. Niektóre lokacje są bardzo ładne, inne atakują poczucie estetyki brzydkimi teksturami i sterylnością otoczenia, lecz w sumie nie jest tak najgorzej. Zwłaszcza że mamy tu do czynienia z grafiką 3D - ząbki i duże piksele można na DS-ie zrozumieć. Jedynym wyraźnym mankamentem okazują się spadki płynności podczas walki z dużą ilością wrogów. Chwilami czułem się niemalże jak podczas oglądania pokazu slajdów, za co należą się autorom baty. Zanim przejdę dalej, wspomnieć wypada o stronie audio. Muzyka odzywa się głównie podczas starć z wrogami i brzmi przyzwoicie. Niezłe są ponadto efekty dźwiękowe. Szkoda zaś, że scenki przerywnikowe pozbawione są czytanych dialogów, nadałoby im to nieco ładunku emocjonalnego.

Ekran dotykowy wykorzystujemy do wglądu na mapę obecnie eksplorowanego terenu, zmiany broni, a także podczas prostych mini gier - wyciąganie kluczy z kieszeni strażników i przesłuchania. W pierwszej musimy przesuwać klucz w taki sposób, by w drodze do "wyjścia" nie dotknął niczego wokół siebie. W drugiej z kolei w odpowiednim momencie uderzamy stylusem w pojawiające się na ekranie kółeczka. Coś jak w grach rytmicznych. Kilka razy skorzystamy też z mikrofonu, zdmuchując piasek ze skrzyń skrywających niebieskie chmurki. Te ostatnie służą do upgrade'owania punktów życia oraz siły ataku bohatera. Znajdujemy je właśnie w skrzyniach, wazach, luźno leżące na ziemi oraz po pokonaniu wrogów.

Sterowanie to spory mankament tego tytułu. Postać Asasyna porusza się topornie i przez pierwszą godzinę co krok giniemy w zupełnie nieoczekiwanych miejscach - a przede wszystkim wówczas, gdy należy wykonać skok. Nic tu nie jest intuicyjne, co sprawia że początek zabawy może okazać się zniechęcający do zagłębienia się dalej i gra szybko wyląduje na półce. Poziom trudności jest tym samym wyjątkowo nierówny. Niektóre fragmenty przechodzimy z palcem w nosie, inne zaś powtarzamy po kilka(naście razy). Absurdem są walki z bossami, składające się z banalnych i krótkich sekcji Quick Time Events. Porażka na całej linii. Pojedynki te nie przynoszą żadnej satysfakcji. 

Z ostateczną oceną mam mały problem. Assassin's Creed na DS-ie to produkcja mocno niedopracowana, lecz do samego finału trzymająca przed ekranami konsoli w stanie umiarkowanego zainteresowania. Zagrać niby można, ale jeśli tego nie zrobicie, wasze życie na pewno nie stanie się w żaden sposób uboższe ;-)



Piotr Wysocki

Komentarze

  1. Ja się na grach nie znam w ogóle, w przeciwienstwie do mojego brata, ale poprosiłam wydawnictwo o Album Assasin Creed, ciekawa jestem....;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pro po najnowszej odsłony Asasynów to mam, gram i jeszcze nie spotkałem żadnego buga ;P Co do ocenianej gry to dla niej na pewno DS-a nie kupię :P Chyba jednak pozostanę przy pomyśle aby ograć AC (1) na PC :) Fajna recenzja :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam za prywatę, ale przeniosłam się na nową domenę i nie ma mnie w obserwowanych. Szczegóły tutaj: http://www.recenzje-kiti.pl/2014/12/juz-jest-nowa-domena-wwwrecenzje-kitipl.html

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz