Kirby: Canvas Curse, Nintendo DS, Nintendo, 2005
Kirby ma kłopoty. Poważne kłopoty. Z małej i pociesznie różowej kulki, która ganiała na przestrzeni wielu lat po setkach etapów, gromiąc przy tym tysiące wrogów, stał się... małą i pociesznie różową kulką bez kończyn, bo niegodziwa czarownica pozbawiła go właśnie rączek i nóżek. W nas ostatnia nadzieja. Stylus w dłoń i do dzieła - pobawmy się w rysowanie, bo to jedyna droga prowadząca do sukcesu. Przyciski konsoli są zupełnie zbędne. Nawet jeśli z jakichś powodów Wam nie działają, spokojna głowa, DS nie nadaje się jeszcze na śmietnik ;)
Checkpointy to bardzo pożądany widok |
Fabuła - jak zawsze w serii - jest prosta i stanowi jedynie pretekst do oddania nam w dłonie magicznego pędzla i pozbawienia funkcjonalności tradycyjnych przycisków. Za pomocą rzeczonego pędzla malujemy na dolnym ekranie konsolki linie i inne wywijasy, a Kirby nimi podąża. Brzmi nieskomplikowanie? I słusznie, bo złapanie zasad gry to kwestia kilku minut, w czym zresztą pomaga dobrze przygotowany tutorial. Stuknięcie w różowego malucha sprawia, że ten pędzi przed siebie, a my smarujemy mu drogę, starając się przy tym, by gagatek nie wpadł w żadną przepaść i nie nadział się na wroga czy inną przeszkadzajkę. Możliwości mamy od groma - a to rysujemy rampę, z której bohater (po stuknięciu weń) wybija się wysoko w górę, zaraz potem zasłaniamy niewielkimi krechami strzelające w nas armatki, by następnie stworzyć ściany uniemożliwiające utratę energii od półek pod wysokim napięciem. Pierwsze światy (każdy z nich składa się z trzech plansz - wyjątkiem jest ostatni, z big bossem) to pestka, ale im dalej w lasy, tym więcej drzew i przestrzeni do ogarnięcia (a ogarniać je warto, dla ukrytych monet). Zwłaszcza, że farba jest limitowana, a jej odnowienie się kilka ładnych sekund trwa. W powietrzu, bo na ziemi uzupełnianie płynu znacznie przyspiesza. Trzeba więc uważać. Dodajmy do tego klasyczne dla serii wchłanianie umiejętności pokonanych wrogów (nie wszystkich oczywiście, tylko niektórych). Tych jest w sumie jedenaście, a zamienić możemy się między innymi w pędzącą oponę, rakietę, kamień (przydatny w misjach pod wodą), kulę ognia etc. Moc można w każdej chwili wywalić i zgarnąć na jej miejsce inną, najczęściej jednak tracimy ją poprzez oberwanie od innego wroga bądź zawsze pełnego niebezpieczeństw otoczenia.
Kirby jako balonik |
Tryb fabularny to zaledwie kilka godzin zmagań, na szczęście jednak Nintendo stanęło na wysokości zadania, przygotowując ogrom contentu dodatkowego. Każdy ukończony już etap można przejść w trybie wyzwań - zwanych tu jako time trial i line trial. Ten pierwszy, co jest chyba jasne, polega na jak najszybszym dotarciu do mety, a w drugim głównym celem jest wykorzystanie podczas drogi do wyjścia jak najmniejszej ilości farby. Im lepsze wyniki, tym więcej zdobytych medali, które z kolei można potem wymienić na utwory muzyczne do playera, dodatkowe plansze czy rozszerzenie paska energii o jedno pole. Przyznam, że z prawdziwą frajdą do tych wyzwań stawałem, choć z początku miałem je zamiar sobie odpuścić. Poza tym znajdziemy też kilka przyjemnych mini gier. Jakich? To odkryjcie sami, nie chce Wam psuć wszystkich niespodzianek (czyt. jestem leniwy).
Oprawa graficzna i dźwiękowa może na pierwszy rzut oka i ucha wydać się nieco infantylna i tandetna, ale to tylko pozory. Etapy utrzymane są w przyjemnych i różnorodnych barwach (każdy świat to zupełnie inne klimaty - od mroźnych po piekielnie gorące), a muzyka i efekty dźwiękowe są na tyle fajne, że suwak głośności w konsoli samoistnie przesuwa się na maksa. Sam niejednokrotnie wbijałem się do odtwarzacza, skąd przez kolejne kilkanaście minut dobiegały wesołe i skoczne rytmy. Ciekawostka - są tam również utwory ze starych odsłon Kirby'ego. Miłe.
Godziny spędzone z Canvas Curse uznaje ostatecznie za bardzo przyjemne i nieustannie absorbujące. Sterowanie przy pomocy kreślenia po ekranie zawijasów to w końcu nie taka codzienność, a Nintendo nie ograniczyło się wyłącznie do jednego motywu, raz za razem częstując gracza czymś nowym. Rzecz krótka, ale jeśli chcemy ją rozpracować na sto procent, czeka nas co najmniej 20-30 godzin wymachiwania rysikiem. Polecam.
Piotr Wysocki
Ta różowa kuleczka, Kirby jest naprawdę uroczy :) Oczywiście Nintendo Master Race (xD), znów zarządziło. Fajna recka, przyjemnie się czytało. :)
OdpowiedzUsuńGierka świetna. To była moja druga gra na DS'a, świetnie pokazała możliwości dotykowego ekranu konsolki, jak i stanowiła miłą odskocznię od typowego stylu platformówek z Kirby'm. Naprawdę miło mi się w nią pocinało. ;)
OdpowiedzUsuń