Made in Poland - seria gier polskich autorów, dwa nowe tytuły [Niusy]

Czy ktoś na sali zna serię gier Made in Poland od IQ Publishing? Powinniście, w końcu po prawej stronie bloga przez kilka miesięcy znajdowało się promujące ją logo ;) Inicjatywa fajna, bo dająca kopa do sławy rodzimym twórcom gier. Zwłaszcza tym małym i niezależnym studiom, które często nieskutecznie próbują przebić się przez tłum konkurencji na Steamie czy jednym z wielu sklepów oferujących gry w cyfrowej dystrybucji. IQ Publishing wrzuca je w pudełka (a pudełka rządzą, wie o tym każdy, prawda?) sprzedaje w rozsądnej cenie, a jako bonus dorzuca na przykład kolekcjonerską pocztówkę. Do niedawna w serii znaleźć mogliśmy cztery tytuły, a pod koniec lipca zasiliły ją dwie kolejne - Ego Protocol oraz 60 Seconds. Mam je przed sobą i postanowiłem zrobić retro-unboxing. Retro, bo w postaci zdjęć, a nie filmiku na "jutiubie", co jest ostatnio na czasie. Taki stary i zacofany pryk ze mnie ;)

Płyta CD, pocztówka, skrócona instrukcja i broszurka
reklamowa - oto zawartość pudełka z grą
Ego Protocol powstało w składającym się z trzech osób studiu Static Dreams. Twórcy określają swoje dzieło jako "Robo-Lemming vs Space Maze Puzzle", choć jako inspirację wymienia się tu również kultowe Electro Body, w które zagrywałem się godzinami gdzieś w okolicach 1994 roku (nie wspominając już nawet o godzinach spędzonych na odsłuchiwaniu rewelacyjnej muzy autorstwa Daniela Kleczyńskiego, która przygrywała w menu). Ego Protocol wygrał bowiem konkurs The Jam, gdzie należało stworzyć właśnie tytuł nawiązujący do klasyka krakowskiego studia Xland. Choćby z tego powodu warto się tym tytułem zainteresować. Na czym jednak polega rozgrywka?
Naszym celem jest tu manipulowanie otoczeniem w taki sposób, aby umożliwić bohaterowi dotarcie do celu przy jednoczesnym uniknięciu różnych przeszkadzajek. Plansze składają się z kilkunastu kwadratowych bloków, które możemy przesuwać, tworząc tym samym postaci drogę do końcowego teleportera. Ponadto, i tu trafiamy na podobieństwa do Lemmingów, możemy wydawać bohaterowi proste polecenia, dzięki którym pokona on zastawione na niego pułapki czy upora się z przeciwnikami. Jest szybkie tempo, wymagana małpia zręczność, a poziom trudności potrafi podobno dać w kość. Brzmi ciekawie, a jak sprawdza się w praniu? Niebawem przeczytacie o tym w recenzji, którą na pewno wysmażę ;) Na zdjęciu po lewej możecie tymczasem obejrzeć zawartość pudełka z grą. Pocztówka wygląda bardzo fajne i... na pewno nikomu jej nie wyślę :-P Cena gry - 39,90 zł, ale w sklepie wydawcy możecie ją dostać o piątaka taniej.

Jak wyżej - płyta CD, pocztówka, skrócona instrukcja i
broszurka reklamująca kilka serwisów internetowych
60 Seconds to z kolei połączenie strategii i RPG-a w survivalowym sosie. Za grę odpowiada poznańskie studio Robot Gentleman, w którego ekipie znajdują się m.in. Dominik Gotojuch i Juliusz Zenkner. Ten pierwszy pracował swego czasu nad Wiedźminem i Fable, drugi zaś związany jest z branżą filmową, Jest więc potencjał na ciekawy produkt końcowy. Czytając opis gry na myśl przychodzi This War of Mine, tyle że w znacznie luźniejszej formule. W 60 Seconds wcielamy się w Teda, faceta jak z obrazka - żonatego, z dwójką dzieciaków i pięknym jednorodzinnym domku gdzieś na przedmieściach. Akcja zaczyna się na 60 sekund przed wybuchem bomby atomowej, której nadejście wieści dźwięk syren rządowego systemu ostrzegania. W ciągu minuty musimy zgarnąć jak najwięcej przydatnych przedmiotów rozsianych po chałupie, a potem wraz z rodzinką wskoczyć do schronu. To najważniejszy moment rozgrywki, bo od tego, co zdobędziemy, zależeć będzie późniejsze być albo nie być. W schronie czeka wiele wyzwań - odpowiednie wykorzystywanie zasobów jedzenia oraz picia, leków, wypady zwiadowcze, nasłuchiwanie radia etc. Każda rozgrywka może wyglądać zupełnie inaczej, bo część wydarzeń jest dobieranych losowo. Naszym celem jest wytrwanie przez jak największą ilość dni. Po porażce zaczynamy zabawę od nowa - i tak aż do znudzenia. Oby nie szybkiego :) Gra zbiera jednak na tyle dobre oceny, że chyba nie trzeba się martwić o zbytnią powtarzalność i brak emocji. Zwłaszcza tych wrzucających uśmiech na twarz, bo całość unurzana jest w sosie z czarnego humoru. Jak tylko wycisnę z gry wszystkie soki, zmajstruje jej recenzje. Na fotce zawartość pudełka z grą - i tu pocztówka prezentuje się wyśmienicie. Cena - 39,90 zł, a w sklepie wydawcy o pięć złotych mniej. 

Pozostałe gry wydane w serii Made in Poland to 1heart, The Few, Afterfall Reconquest oraz Gardens Inc. 

Również i je bym kilka miesięcy temu zrecenzował, gdyby tylko do mnie dotarły... Gdzieś w szeregach naszej kochanej Poczty Polskiej grasuje jednak cwaniaczek, zgarniający nierejestrowane przesyłki - w ostatnim roku wsiąkło w ten sposób kilka wędrujących do mnie listów z książkami i grami. Przypadek? Nie ma mowy. Aż dziw bierze, że tym razem gry dotarły. Też spotykacie się z takimi "atrakcjami"?

Piotr Wysocki


Komentarze

  1. Chętnie bym ciupnęła w to 60 seconds brzmi całkiem zabawnie hihi ...i ten czarny humor :D

    Co do paczuszek, współczuję. U mnie jeszcze nie było problemu z paczkami. Fakt faktem czasem idą bardzo długo ale w końcu docierają

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brzmi i wygląda, bo nawet grafika jest nieco jajcarska ;)
      Nawet te wysłane jako zwykły list? Do mnie polecone docierają, tylko te nierejestrowane wsiąkają w niewyjaśnionych okolicznościach ;) Mam jakiegoś pecha, bo dzieje się to od kilku lat. Czasem bardziej wyraźnie, czasem mniej - ale jednak.

      Usuń
    2. Może nie tylko Tobie giną paczuszki i listy w okolicy, w której mieszkasz. Warto by było pogooglować internet. Może trochę Cię wystraszę ale ostatnio od kolegi usłyszałam historię odnośnie paczuszek. Pracował w sortowni DPD więc miał styczność z paczkami oraz ludźmi, którzy tam pracowali o wiele dłużej od niego. Niektóre paczki na prawdę giną - takie, które nie wydają się zbyt drogie - bo droższe zwróciłyby wzrok na kradziejów. :(

      Usuń
    3. Też słyszałem podobną historię - to wszystko dzieje się właśnie na sortowni, albo podczas przejazdu ciężarówką z paczkami. Zatrzymuje się gdzieś na uboczu, a potem jest "szukanie skarbów" :/

      Usuń
  2. 60 Seconds widziałem na PGA rok temu. Zamysł ciekawy, przyznam, że nie wiedziałem, że jest już dostępny, będę musiał ogarnąć.
    A jeżeli chcesz zobaczyć jajcarskie gry, to polecam wejść na stronę Poznań Game Jam, produkcje robione w 48h, ale gry jak Babality dają niezła zabawę i to nie raz w multi. :)
    Brałem udział, ale niestety moje (i kolegi) Human Apocalypse szału nie zrobiło, choć my jesteśmy z dzieła zadowoleni. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz