Akimbo: Kung-Fu Hero [PC]


Jak ciekawie graficznie, prosto i przyjemnie wyglądająca platformówka, myślę sobie, instalując Akimbo: Kung-Fu Hero. Co prawda pamiętam, że naście lat temu odbiłem się od niej po kilkudziesięciu minutach zabawy i przejściu... a może raczej nie przejściu, żadnego etapu. Ale, do diaska, to było kiedyś, nie miałem jeszcze takiego skilla jak dziś, nie? I co? I pstro, bo raz jeszcze zgrzytałem zębami - gra jest naprawdę trudna i miejscami mocno frustrująca. Od jakiegoś czasu trzymam się jednak twardo postanowienia, by kończyć rozpoczętą grę i dopóki się to nie dokona, nie zaczynać kolejnej. I tym samym przez jakieś 20 godzin skaczę, uderzam, siekam, zbieram, no i... ciągle efektownie ginę.

Akimbo to stworzona przez polsko-szwedzką ekipę klasyczna platformówka 2D z bohaterem i wrogimi istotami stworzonymi w 3D, gdzie należy przejść z punktu A do punktu B w jednym kawałku. Brzmi nieskomplikowanie, ale nie dajcie się zwieść pozorom, bo stracić tu życie jest z kilku powodów pierońsko łatwo. Po pierwsze, wystarczy jedno niefortunne zetknięcie z jakąś przeszkodą (pszczółką, jeżem, rozebranym do połowy kasztanem etc.), by protagonista wyzionął ducha. A kiedy to nastąpi, wracamy na początek etapu lub do punktu kontrolnego, o ile go wcześniej aktywowaliśmy i mamy jeszcze w zanadrzu jakieś życia. Te na start otrzymujemy trzy, choć eksplorując horyzontalnie i wertykalnie z uwagą plansze można czasem trafić na pojemnik permanentnie powiększający zasób "wcieleń" oraz, standardowo dla platformówek, każde zebrane sto monet daje nam dodatkową szansę na popełnienie błędu bez ponoszenia bolesnych konsekwencji. Pułapki to jednak nie wszystko, bohater może wyzionąć ducha również z głodu. To taki odpowiednik uciekającego w platformerach z Mario czasu, z tym że Akimbo co kilkanaście kroków trafia na różnego rodzaju owoce lub kawał mięcha (nie ze ściany - żart dla wtajemniczonych), które bez wyjątku schrupie w akompaniamencie apetycznego sampla dźwiękowego i które zaspokoją odrobinę jego głód.

Drugim elementem utrudniającym zadanie jest to, że Akimbo reaguje nieco zbyt opornie na wydawane z klawiatury polecenia. Tak jakby nasze ziemskie prawa fizyki nie do końca go obowiązywały. Sterowanie mistrzem kung-fu wymaga wobec tego długiego treningu i nawet po kilku godzinach potrafi negatywnie zaskoczyć. Zwłaszcza kiedy przypadkiem zrobimy salto w tył na niewielkiej kładce i wpadniemy w przepaść...

I w końcu po trzecie, wrogowie to wyjątkowo wredne istoty. Poruszają się w dziwaczny sposób, niektórych naprawdę ciężko unieszkodliwić, a zdarza się, że te paskudy wskakują w nasze pole widzenia nie pozostawiając więcej jak ułamka sekundy na odpowiednią reakcję. Można się wkurzyć.


Same etapy zaprojektowane są przeciętnie. Owszem, cieszy ich wielkość oraz mnogość alternatywnych ścieżek i sekretów, ale wszystko to przeważnie wygląda jak rzucone przypadkowo i bez konkretnego planu. Przebłyski fajnych idei tu i tam są, ale to za mało, bym chwalił.
Za to muzyczka, zmieniająca się na każdym z kilku odwiedzanych obszarów, wpadła mi w ucho i nie drażniła nawet po dłuższym czasie zmagań. Nie jest to nic wyjątkowego, ot proste utwory przypominające nieco klimatem ścieżki dźwiękowe z polskich produkcji lat 90., co mnie osobiście, mocno unurzanego w tamtej erze, w pełni satysfakcjonuje.

Summa summarum bawiłem się naprawdę dobrze. I to nawet pomimo utyskiwań, które od czasu do czasu wydobywały się z moich ust, a które teraz przelałem na klawiaturę. Bo to zwyczajnie sympatyczny platformer jest, a że trudny? Lepszy trudny niż łatwy, bo łatwe gry śmiertelnie mnie nużą. Nie żałuję i jeśli nie boicie się wyzwań - zachęcam do sprawdzenia swoich sił.

Piotr Wysocki

Komentarze