Glaive: Brick Breaker v. 1.01 [RECENZJA]

Jeeej! W końcu pojawił się długo wyczekiwany update do opisywanego u mnie Glaive: Brick Breaker. Mówię długo oczekiwanego, bo patch 1.01 został zapowiedziany 14 czerwca i miał ukazać się za kilka dni. Kilka w tym wypadku oznaczało dwa i pół miesiąca. Cóż, człowiek uczy się czegoś przez całe życie, bo zawsze wierzyłem, że kilka to mniej niż jedenaście :)
Dobrze, nie czepiam się, tylko pobieram te dodatkowe 55 megabajtów i spoglądam na nowości. Przede wszystkim - jest edytor plansz. Coś, co zawsze mocno mnie kręciło. Tu niestety po kilku minutach wymiękłem. Czemu to? A bo w edytorze nie można korzystać z myszy, co czyni budowanie własnych etapów powooolnym i nuuudnym. Szkoda! Mam nadzieję, że z kolejną łatką zostanie to usprawnione. Zwłaszcza że podczas samej rozgrywki gryzoniem poruszać paletkę już można.


Pojawiły się poza tym dwa nowe tła - zimowe i neonowe i w sumie blisko sto plansz. Fajnie, bo w podstawowej wersji skórkę mieliśmy tylko jedną. Są też dwa nowe bonusy i ładujący się pasek zwany "crazy shot", po użyciu którego piłka zaczyna latać jak oszalała, a na dole ekranu włącza się tarcza uniemożliwiająca utratę życia. Przyspiesza to przechodzenie kolejnych etapów, choć wciąż rozgrywka sprawia wrażenie ślamazarnej i mało emocjonującej. 
I co ja mam myśleć o tym patchu? Czy oceniam grę wyżej? Jeśli tak, to tylko odrobinkę. To wciąż produkcja pozbawiona błysku i okrutnie nijaka. Ni to zła, ni dobra. 

Komentarze