Mr. Tomato [PC] - minirecenzja i soundtrack


 Już kilka miesięcy temu spostrzegłem, że na YouTube nikt dotychczas nie umieścił soundtracka z Mr. Tomato, leciwej gry LK Avalonu, z lenistwa jednak dopiero teraz zabrałem się za zgranie go z płyty, przerobienie na MP3 i umieszczenie na swoim podupadłym kanale.

Przy okazji stwierdziłem, że przypomnę sobie dawne lata sięgając po klawiaturę i animując wciągniętego do komiksu Pomidorka (bo taka jest fabuła tego dziełka).  Gra sama w sobie nigdy mi się specjalnie nie podobała. Albo może inaczej - była tak trudna i frustrująca, że za każdym razem, kiedy przyszło mi na myśl ją zainstalować, po kilkunastu minutach nieudanych prób przejścia pierwszego, w porywach drugiego etapu, lądowała w koszu :-P Miała jednak zapisaną jako ścieżki audio na płycie muzykę, więc w dzieciństwie niejednokrotnie odsłuchiwaliśmy jej najpierw na należącej do siostry wieży stereo, a potem, kiedy nam ją odstąpiła zmieniając model na lepszy, już na swojej. I dziś, po 20 latach, mam do tych kawałków ogromny sentyment. Całość skomponował Tomek Liebich, któremu talentu odmówić nie mogę, bo i jego ilustracje muzyczną do przygodówki Skaut Kwatermaster słucham po dziś dzień ocierając łezkę nostalgii ze ślepi (swoją drogą, w wersji CD na pecety płytkę też można było odsłuchiwać z poziomu wieży stereo, a poza soundtrackiem nagrana byłą na niej cała mowa [czytane dialogi i komentarze bohatera do oglądanych elementów gry]).  


Jedna z licznych iluzorycznych ścian rozmieszczonych w grze - trzeba być czujnym!

A jak udał się powrót do gry? O dziwo zaskakująco dobrze, bo w chwili pisania tych słów jestem już w czternastym etapie z szesnastu w ogóle. Owszem, Mr. Tomato bywa trudny i nieuczciwy, ale tych trudniejszych plansz można się zwyczajnie nauczyć i po kilku zgonach bez większych problemów przejść. Życie jest tylko jedno, pozbawienie się całego paska energii wywołuje ekran Koniec Gry, ale dzięki kodom, które dostajemy co jedną albo dwie plansze, nie trzeba po jednej skusze przechodzić wszystkiego od zera.
 
Rodzajów wrogów jest dużo, ale każdy pada już po jednym celnym rzucie pomidorem

Pierwotnie Mr. Tomato ukazał się na Amigę w 1995 roku. Na wersję pecetową musieliśmy poczekać aż dwa lata, ale to w zasadzie zupełnie inna gra niż ta z Przyjaciółki. Po pierwsze, zamiast trzech (sic!) poziomów zawiera ich aż szesnaście - w dodatku dużo bardziej rozbudowanych, bo na tych z Amigi podążaliśmy cały czas w prawo, a blaszakowe pozwalają na ruch we wszystkich kierunkach, oddając do dyspozycji niekiedy naprawdę rozległe labirynty.  
Po drugie, dużo wygodniej przemyślano sterowanie. Amigowy bohater reagował na ruchy dżojstikiem z opóźnieniem uniemożliwiającym przyjemną zabawę (mówię tu zwłaszcza o skoku), a w wersji na PC hasanie Pomidorkiem sprawdza się bez zarzutu. 
Po trzecie, dużo ładniej prezentuje się oprawa graficzna. Wyższa rozdzielczość i większa paleta barw sprawiają, że całość jest przyjemna dla oka, choć w obu wersjach gry kuleją trochę wszelkie animacje. 
I tak jak Mr. Tomato na Amigę oceniłbym w porywach na 3/10, tak pecetowa zasługuje co najmniej na mocne 5/10. 

Na koniec podrzucam playlistę z soundtrackiem do Mr. Tomato, enjoy!

https://www.youtube.com/playlist?list=PL1g351Zx0CM_uTzO-3krLshE4u4vMt1WI




Komentarze

  1. A ja nigdy nie słyszałam o tej grze, a wszak jestem lekki dinozaur 😄 pewnie po pierwszej planszy miałabym dosyć, ale te pomidory mnie intrygują 😉

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz