Impuls (1988) Recenzja


Po dłuższej przerwie od wertowania katalogu filmów z ery VHS i wyłuskiwania zeń mniejszego lub większego B-klasy barachła przydarzył mi się seans filmu "Impuls" z 1988 roku (znany u nas również pod tytułem "Sygnał"). Fabuła? Spójrzcie na oryginalny polski trailer, którego jakaś dobra dusza zgrała z kasety VHS.

Sami przyznajcie, że tego jeszcze nie było, aby głównym złem uczynić w horrorze elektryczny sygnał, impuls. Ja poczułem się zaciekawiony i czym prędzej zorganizowałem seans. Bohaterem produkcji jest nastoletni David, który po rozwodzie rodziców przyjeżdża do domu swojego taty i jego nowej żony, aby spędzić z nimi letnie wakacje. Szybko okazuje się, że w naszpikowanej elektrycznymi gadżetami chałupie COŚ zagnieździło się w przewodach i ma bardzo złe zamiary. Sprzęty wariują i najwyraźniej szukają sposobu na uśmiercenie lokatorów. W katalogu "The Best of Video" z 1993 roku znalazłem taką oto opinie o filmie:

I cóż, powiem wprost - recenzent nie mógł być dalej od prawdy. W porównaniu z innymi horrorami końca lat 80. Impuls jawi się w zasadzie bezkrwawo. W momencie jego premiery na szerokich i czerwonych od posoki wodach pływały już choćby cztery odsłony Koszmaru z ulicy Wiązów. Jeśli więc tak jak ja po tym krótkim opisie widzicie oczami wyobraźni wylewające się z ludzkich ciał wnętrzności, wyrwane kończyny i wymyślne sceny elektrycznych tortur podlane długimi minutami praktycznych efektów specjalnych, to będziecie srogo rozczarowani. Owszem, to film grozy i są w nim sceny zmagań bohaterów ze śmiercionośnym impulsem elektrycznym (sekwencja w garażu, pod prysznicem czy  finałowe starcie), ale nie film z typową dla B klasy fabułą stanowiącą pretekst do kolejnych scenek zwieńczonych efektownymi zgonami. Paul Golding, reżyser i scenarzysta w jednym, serwuje nam raczej rodzinny dramat grozy z bardzo umiejętnie budowanym napięciem. I jeśli to ostatnie zdanie Was nie odstraszyło, Impuls powinien się podobać, bo to dobrze zrealizowana i zagrana produkcja nie tylko dla zatwardziałych koneserów gatunku. 
W tym tu domu rozegra się cały dramat 

Ostatnie chwile domowej sielanki

Stevie, kolega Davida z sąsiedztwa - co ciekawe, gra go młodszy o kilka lat brat aktora, Matthew Lawrence. BTW: zarąbista ta zabawka!


Filmowane w maksymalnym zbliżeniu harce impulsu są jednym z fajniejszych dla oka elementów produkcji

Oglądanie telewizji szkodzi. Bardzo dosłownie.

"Paranoia is just another word for hyper awareness", ten oto pan zna całą prawdę o impulsie



I pamiętajcie o przesłaniu, aktualniejszym dziś niż kiedykolwiek wcześniej - nie warto oddawać się pod opiekę elektroniki w każdym aspekcie życia. Może to mieć szokujące konsekwencje ;) 

Komentarze