Eksperyment Delfin - Recenzja [AMIGA]

Eksperyment Delfin, producent: ART4, Amiga, przygodowe

Bez wątpienia zauważyliście, że bardzo często wrzucam na Stacje recenzje gier, których właściwie nikt nie zna (i, co logiczne, pewnie nikt tych tekstów nie czyta ;)/RePeG). Cóż, lubię klasykę, a w połączeniu z moimi archeologicznymi zapędami często kończy się to właśnie sięgnięciem po jakiś zapomniany, mocno zakurzony, ale wciąż zjadliwy kąsek. No, może nie zawsze zjadliwy, jako że cztery sztuczne szczęki (nie mówiąc już o moich prawdziwych zębach, czyli w sumie pięć par) poszły przez te osobliwe dania do Szczękowego Nieba ;-) 
Eksperyment Delfin to przygodówka stworzona przez programistów z naszego podwórka, która ukazała się na Amigę. Autorzy obiecywali dopasiony czytanymi dialogami port na PC, jednakże najprawdopodobniej nic z tego nie wyszło, gdyż po dziś dzień blaszakowej edycji gry moje oczy nie miały okazji zobaczyć. Jeśli się mylę, a taka wersja faktycznie się ukazała, możecie mnie wyprowadzić z błędu w komentarzach :-)

Cóż to kryje się pod mocno intrygującym tytułem Eksperyment Delfin? Fabularnie mamy do czynienia z czymś pomiędzy opowieścią szpiegowską, a rasowym science fiction, scenariusz jest jednak mocno niedopracowany i, nie przymierzając, sprawia wrażenie pisanego na kolanie. Nie jest to może poziom kultowej w wąskim kręgu miłośników przygodówek gry Noc (LK Avalon), ale przy zachodnich produkcjach niech się lepiej schowa i nie wyściubia nosa, bo będzie wstyd. Całą historię, i to wraz z zakończeniem, mógłbym streścić w kilku zdaniach, powstrzymam się więc przed opisywaniem fabuły, a przy okazji lojalnie ostrzegam przed zabawą z poradnikiem, gdyż w takim wypadku całość nie zajmie wam więcej jak dwadzieścia minut. Takie to krótkie. Cała zabawa ogranicza się do zbierania i używania przedmiotów. Dialogów, rozmów z innymi postaciami jest niewiele, a jeśli już, to sprowadzają się one do kilku krótkich zdań, w dodatku kiepsko napisanych. Brak podłożonych głosów nawet więc nie razi, a zresztą to Amiga, a tam niemal wszystkie przygodówki były nieme. 

U szefa na dywaniku, gulp...
Grafika prezentuje się dość biednie i szaro-buro. Inne dzieło autorów, grupy ART4 - mianowicie Mentor - wyglądało podobnie pod względem stylu, całość była jednak wykonana nieco staranniej. Animacja szczątkowa, filmików ilustrujących nasz postęp brak. Dźwięk właściwie nie istnieje, podobnie ma się sprawa z muzyką. 

Ogółem - po prostu ciekawostka. Krótkie, proste, do przejścia i szybkiego zapomnienia. Amigowe wykopalisko, które już w dniu premiery (bodajże rok 1995) nie miało nic oryginalnego do zaoferowania.

Ocena: 4-/10 

Piotr Wysocki

Komentarze