The 7th Guest - Recenzja [PC]

The 7th Guest, producent: Trilobyte, PC, przygodowa, cena: ok. 32 zł

Złośliwość rzeczy martwych. Pisałem te recenzje od dobrych kilkunastu minut, gdy nagle - trach, edytor tekstu wziął się zamknął i cała dotychczasowa praca poszła w niebyt. Cóż, trzeba zacząć raz jeszcze, tym razem zapisując plik przynajmniej raz na minutę ;-) A będzie w nim mowa o grze The 7th Guest, tytule, o którym dziś pamięta pewnie tylko garstka zapaleńców, a który jest dla gatunku ważny z co najmniej kilku powodów.

Po pierwsze, czas wydania, czyli rok 1993, gdy napędy CD kosztowały krocie i nikt o zdrowych zmysłach nie miał zamiaru montować ich w swoim blaszaku. Zmieniło się to właśnie po premierze opisywanego tu tytułu. Przygodówki zrealizowanej z takim rozmachem jeszcze nikt dotąd nie widział - żywi aktorzy, grafika 3D, masa filmików... Prawdziwa, niewyobrażalnie działająca na wyobraźnie multimedialna bomba. Masa użytkowników PeCetów rzuciła się do sklepów z osprzętem komputerowym po napęd CD. Otóż to, wyłącznie po to, by móc odpalić The 7th Guest

Co dziś, po dwudziestu latach (ależ ten czas leci), produkcja Trilobyte ma nam do zaoferowania?
Właściwie to nic specjalnego, bo wszystko widzieliśmy już nie raz w dużo lepszym wydaniu. Oddajmy jednak grze pierwszeństwo - późniejsze twory właśnie z niej czerpały pełnymi garściami i to one były pod tym względem odtwórcze. O co jednak w tym wszystkim chodzi? Fabuła jest raczej banalna. Trafiamy do posiadłości szalonego twórcy zabawek, Henry'ego Staufa. Facet zaprosił lata temu do swojej chałupy sześciu gości, po których ślad od tamtego czasu zaginął. Do naszego zadania należy odkrycie tajemnic związanych z ówczesnymi wydarzeniami. Jak? Rozwiązując zagadki i oglądając kolejne scenki przerywnikowe. The 7th Guest to po prostu zbiór logicznych łamigłówek. Nie znajdziemy tu ciągłego zbierania i używania przedmiotów, wypytawania postaci i całej reszty typowych dla gatunku rzeczy. Od zagadki, do zagadki, a w międzyczasie filmiki posuwające fabułę do przodu. Wciągające? Trochę, aczkolwiek trzeba być prawdziwym fanem retro, w przeciwnym wypadku produkcja ta szybko może zniechęcić. Poziom trudności bywa całkiem wysoki, a niektóre zagadki doprowadzają do białej gorączki. Sam kilka razy spojrzałem w solucję, do czego przyznaje się z wielkim wstydem...

Jedna z zagadek - prawdziwy łamacz
głowy.
Oprawa audiowizualna mocno już zardzewiała i nie wywołuje dziś szczególnie pozytywnych emocji. Wystarczy jednak przypomnieć sobie rok, w którym gra powstała, by mimo wszystko poczuć dla ludzi za nie odpowiedzialnych wielki szacunek. Muzyka (MIDI) i efekty dźwiękowe brzmią nieźle. Gra aktorska od biedy ujdzie, choć jest mocno przerysowana i momentami śmieszna. Nie na tyle jednak, by odrzucać. Pewien poziom zachowano.

W sumie ciekawostka, rzecz wyłącznie dla prawdziwych fanów gatunku. Ci na pewno będą bawić się co najmniej dobrze. Ja nie żałuję i cieszę się, że dzięki GOG mogłem poznać The 7th Guest po latach od premiery.

Ocena: 6+/10   

Piotr Wysocki

Komentarze