The Legendary Starfy - Recenzja [NINTENDO DS]

The Legendary Starfy, producent: Tose, Nintendo DS, platformowa

Starfy powraca do gry! Bohaterską i dzielną gwiazdkę znałem dotychczas wyłącznie ze świetnej, klasycznej platformówki, która ukazała się lata temu na konsoli Sega Genesis, aczkolwiek z tego, co dane było mi przeczytać, jest to już piąty tytuł z tą postacią w roli głównej. Tym razem autorzy postanowili jednak wprowadzić kilka innowacji, które, jak to przy wszystkich zmianach bywa, nie każdemu muszą przypaść do gustu. Ale... zacznijmy od początku.

Fabuła gry przedstawia się następująco - Starfy wypoczywa w swym przytulnym mieszkanku, gdy nagle odwiedza go tajemniczy nieznajomy. Cóż, stwierdzenie "odwiedza" nie oddaje prawdziwego obrazu sytuacji, gdyż osobnik ten wpada do domu bohatera przez... sufit. W dodatku, tak na wypadek, gdyby samo te zdarzenie było zbyt mało dziwaczne, przybysz wygląda niczym królik z kosmosu. Zaniepokojony, wciąż w lekkim szoku po nagłym, dość brutalnym wyrwaniu ze snu, Starfy próbuje dowiedzieć się czegoś od kosmokrólika, ten jest jednak na tyle oszołomiony upadkiem iż nie docierają do niego żadne argumenty i prośby. Tę jednostronną wymianę zdań przerywa wdarcie się trzech zamaskowanych istot, których to najwyraźniej interesuje gość Starfy'ego. Następuje chwila chaosu, z której korzysta przybysz, oddalając się z miejsca zdarzenia. Bandziory ruszają za nim w pogoń, a my, jako Starfy, bohaterska gwiazdka, musimy nie dopuścić do tego, co ma się stać. Cokolwiek by to nie było.

Dolny ekran konsoli bywa
ciekawie wykorzystany
The Legendary Starfy to gra platformowa z elementami przygodowymi. Na czym ów elementy polegają? Otóż w każdej planszy na naszej drodze spotykamy różne postacie, które mają mam najczęściej coś do zakomunikowania i/albo powierzają rozmaite zadania. Dialogów i ogólnie tekstu pisanego jest całkiem sporo jak na tego typu grę, dlatego też uważam, że łatka adventure jest jak najbardziej na miejscu.

Jako że Starfy jest doskonałym pływakiem, to większość etapów rozgrywa się pod wodą, ale znajdą się również chwilę spędzone na powierzchni. Jest ich znacznie mniej niż tych podwodnych, co dla mnie jest akurat lekkim minusem. Taka subiektywna opinia od osoby, która nawet nie potrafi pływać (ale wstyd ;-). Tak więc pływamy, walczymy z rozmaitymi wrogami, zbieramy gwiazdki (waluta, którą możemy wymienić w sklepie na bajery), wykonujemy powierzone nam zadania i tak dalej. Jest dość różnorodnie, choć po pewnych czasie daje się we znaki delikatna monotonia. Zwłaszcza, że tytuł nie należy do najkrótszych. Wymasterowanie go na sto procent, to jest. odkrycie wszelkich sekretów i mini gier, zajęło mi ponad 15 godzin, co jest niewątpliwie bardzo przyzwoitym wynikiem. 

Oprawa audiowizualna nie może się nie podobać, o ile oczywiście nie odstręcza was masa jaskrawych barw, odrobina słodyczy (czasem nieco większa odrobina) i wesoło grająca muzyka w tle. Mnie to nie przeszkadza i z przyjemnością wlepiałem swe ślepia w ekran, a suwak głośności nigdy nie schodził na minimum. Utworów ilustrujących poziomy jest dużo i potrafią nawet wpaść w ucho. Bardzo fajne są też wszelkie efekty dźwiękowe. Nic nie tnie, animacja nie zwalnia, doprawdy wysoki, platformówkowy poziom. Sterowanie proste, nie wymagające wielu godzin nauki. Wszystkie możliwości Starfy'ego poznajemy w trakcie przygody i nawet upośledzeni manualnie wszystko szybko załapią ;-) Poziom trudności wyważony optymalnie, nie jest ani za łatwo, ani za trudno. To lubię.

The Legendary Starfy to solidny przedstawiciel gatunku platformówek. Gra może nie wybitna, ale na pewno bardzo dobra, przynosząca odpowiednio dużą dawkę frajdy i starczająca na długi czas. Jej zakup na pewno nie okaże się pieniędzmi wyrzuconymi w błoto. Jeśli macie chęć trochę wirtualnie poskakać, Starfy jest dla was.

Ocena: 8+/10

Piotr Wysocki

Komentarze