Professor Layton and the Diabolical Box [Nintendo DS] [Recenzja]

Professor Layton and the Diabolical Box, przygodowa, logiczna, Level 5, Nintendo DS

Profesor Layton i jego sprytny uczeń Luke po raz drugi wplątują się w szereg dziwacznych zdarzeń. Tym razem wszystko zaczyna się wręcz po Hitchcockowsku, czyli od trzęsienia ziemi. Profesor otrzymuje list od starego przyjaciela, doktora Andrew Schrader, który informuje go, iż jest w posiadaniu tajemniczego pudełka. Legenda głosi, iż każdy, kto ośmieli się je otworzyć, zginie. Profesor, zaniepokojony treścią listu, postanawia złożyć wizytę przyjacielowi i upewnić się, że nie zrobi nic głupiego. Niestety, na to jest już trochę za późno - po krótkich zmaganiach z dostaniem się do mieszkania doktora, nasi bohaterowie znajdują go leżącego bez oznak życia na podłodze.. Podczas gdy blady jak ściana Luke dzwoni na policję, Layton z pewnym zaskoczeniem natrafia w pokoju nieszczęśnika na bilet pociągowy. Oprócz daty wyjazdu i kilku innych informacji nie widnieje na nim żadne miejsce docelowe. Dzielni detektywi postanawiają sprawdzić dokąd doprowadzi ich luksusowy pociąg Molentary Express. Tak właśnie zaczyna się kolejna wielka przygoda pełna jeszcze większych zagadek do rozwiązania.
 
Struktura gry pozostała w znanej z poprzedniej odsłony formie. Znów musimy przeczesywać masę lokacji w poszukiwaniu osób lub elementów wystroju, które kryją ważne dla fabuły informacje, zagadki oraz monety, za które kupujemy podpowiedzi do łamigłówek. Jeśli więc komuś nie podobała się poprzednia przeprawa przez grę, to i w tej nie znajdzie nic dla siebie. Reszta zaś niech szykuje się na wielką umysłową orgię. Jest to w gruncie rzeczy sequel, którego można określić bardzo prostym wyrażeniem – więcej i lepiej. Więcej jest lokacji, więcej świetnie zrealizowanych scenek przerywnikowych, czy w końcu więcej mówionych dialogów. Także zagadki są nieco trudniejsze, choć ich ilość nie zmieniła się zbytnio względem poprzedniej części Laytona. Mamy tu masę nowych zadań, ale oczywiście nie udało się uniknąć pewnej odtwórczości i wiele z nich przypomina te widziane już wcześniej, choć trzeba przyznać, że autorzy bardzo starali się ten fakt ukryć ;-)

Czy któryś z pasażerów skrywa jakieś 
ciemne tajemnice?
Oprawa graficzna prezentuje się bardzo okazale -  ręcznie rysowane tła i oryginalni bohaterowie tworzą niezwykle przyjemny klimat. Można poczuć się niemalże jakbyśmy brali udział w jakiejś wysokobudżetowej kreskówce, a uczucie to wzmagają dodatkowo prześwietne scenki animowane. Z miejsca widać, że autorzy wizualnej strony gry znają się na swoim fachu, jak mało kto.

Czas na słowo o muzyce i dźwiękach. Utwory utrzymane są w tym samym co ostatnio stylu. Ba, znajdziemy tu nawet kawałki żywcem wyjęte z poprzedniego soundtracka, inne są zaś tylko ich nowymi aranżacjami, ale całość robi przyjemne i odprężające wrażenie. Voice Acting stoi na przyzwoitym poziomie i głosów postaci słucha się bez zbędnego zgrzytania zębami. Tym fajniej, że jest go nieco więcej niż ostatnio (gdzie był tylko na początku i końcu gry, nie licząc scenek animowanych).

Gra, w zależności od poziomu zaawansowania Gracza, wystarcza na jakieś 15-25 godzin zmagań. Oprócz zagadek dostajemy też kilka mini gier, które z czasem dostępne są w walizce profesora. Parzenie herbaty, odchudzanie chomika czy odszukiwanie szczegółów różniących dwa obrazki potrafią przykuć na kilka dodatkowych godzin i stanowią bardzo miłą odskocznie od głównego wątku.

Tytuł nie należy do najłatwiejszych i bez znajomości języka angielskiego nie ma co nawet go tykać. Co prawda większość z zagadek można bez problemu rozwiązać na “siłę”, czyli próbując wszystkich możliwości, ale nie oszukujmy się, cóż to za przyjemność. Jeśli tylko nie uciekacie gdzie pieprz rośnie na widok zadań logicznych i gier z masą tekstu, w dodatku po angielsku, to śmiało uderzajcie po te grę, najlepiej zaczynając od części pierwszej – po stokroć warto.


Piotr Wysocki

Komentarze