Wiatr przez dziurkę od klucza, Stephen King, wydawnictwo: Albatros, 400 stron
Bardzo długo wzbraniałem się przed Mroczną Wieżą. Do gatunku fantasy podchodzę jak pies do jeża, a jeśli już się odważę, przełamie lęk, to ostatecznie większość prób kończy się zderzeniem ze ścianą, której pomimo szczerych chęci przebić nie jestem w stanie. Nie mógłbym jednak oficjalnie mianować się fanatykiem Kinga nie przeczytawszy wszystkich jego książek, zgadza się? A więc kupiłem - początkowo dwa tomy, w ramach degustacji - i z żałosnym westchnięciem zacząłem wertować kolejne strony. Roland, pierwsza część, wstęp do całej historii, okazał się książką zjadliwą, nawet jeśli od czasu do czasu trzeba było popić, by przeszła przez gardło ;) Za to tom drugi, Powołanie Trójki, był niczym oberwanie w głowę ciężkim młotem. Tego się nie spodziewałem. Skończyłem czytać z głupawym, oznaczającym trafienie na wielką grudę złota uśmiechem na twarzy Spodobało mi się na tyle, bym bez chwili wahania sięgnął po zakamuflowane pod podłogą oszczędności i kupił pozostałe pięć odsłon cyklu, a następnie na kilka ładnych tygodni po uszy wsiąkł w wykreowany przez Kinga świat. Dziś wspominam te dni z sentymentem i zaskakującą nawet mnie samego tęsknotą, mając w planach powtórzyć całą przeprawę raz jeszcze. Wspominam o tym w przydługawym wstępie nie bez powodu. To wszystko ma Wam uświadomić, iż próżno szukać w poniższej opinii obiektywności. Pisana jest przez fana. I głównie dla fanów, choć postaram się zachęcić do sięgnięcia po Wiatr... bądź też cały cykl również nowicjuszy. A zatem, do dzieła.
Bardzo długo wzbraniałem się przed Mroczną Wieżą. Do gatunku fantasy podchodzę jak pies do jeża, a jeśli już się odważę, przełamie lęk, to ostatecznie większość prób kończy się zderzeniem ze ścianą, której pomimo szczerych chęci przebić nie jestem w stanie. Nie mógłbym jednak oficjalnie mianować się fanatykiem Kinga nie przeczytawszy wszystkich jego książek, zgadza się? A więc kupiłem - początkowo dwa tomy, w ramach degustacji - i z żałosnym westchnięciem zacząłem wertować kolejne strony. Roland, pierwsza część, wstęp do całej historii, okazał się książką zjadliwą, nawet jeśli od czasu do czasu trzeba było popić, by przeszła przez gardło ;) Za to tom drugi, Powołanie Trójki, był niczym oberwanie w głowę ciężkim młotem. Tego się nie spodziewałem. Skończyłem czytać z głupawym, oznaczającym trafienie na wielką grudę złota uśmiechem na twarzy Spodobało mi się na tyle, bym bez chwili wahania sięgnął po zakamuflowane pod podłogą oszczędności i kupił pozostałe pięć odsłon cyklu, a następnie na kilka ładnych tygodni po uszy wsiąkł w wykreowany przez Kinga świat. Dziś wspominam te dni z sentymentem i zaskakującą nawet mnie samego tęsknotą, mając w planach powtórzyć całą przeprawę raz jeszcze. Wspominam o tym w przydługawym wstępie nie bez powodu. To wszystko ma Wam uświadomić, iż próżno szukać w poniższej opinii obiektywności. Pisana jest przez fana. I głównie dla fanów, choć postaram się zachęcić do sięgnięcia po Wiatr... bądź też cały cykl również nowicjuszy. A zatem, do dzieła.
Wiatr przez dziurkę od klucza wchodzi w skład - o czym oznajmia tekst na tylnej okładce książki - cyklu Mrocznej Wieży. Stephen King stwierdza w przedmowie, że czytelnik powinien traktować ją jako tom 4,5 (akcja toczy się po wydarzeniach z tomu czwartego, ale jeszcze przed piątym), dodając tuż po tym, iż bez obaw mogą ją przeczytać również ci, którzy z Mroczną Wieżą nie mieli dotychczas do czynienia. Czy istotnie?
Fabuła Wiatru... skonstruowana jest w sposób przywodzący nieco na myśl rosyjską matrioszkę - Roland opowiada swojemu ka-tet historię ze swej młodości, w której to on sam opowiada inną historię pewnemu chłopcu. Zakończenie każdej opowieści poznajemy dopiero pod koniec książki, co samo w sobie jest całkiem interesującym - choć wcale nie nowatorskim - zabiegiem. Jak zatem łatwo obliczyć, otrzymujemy w sumie trzy historie. Pierwsza (Lododmuch) stanowi zaledwie pretekst do dwóch pozostałych. Są to: mieszczący się na około 140 stronach Skóroczłek oraz tytułowy, rozpisany na niemal 200 stron Wiatr przez dziurkę od klucza.
W Skóroczłeku cofniemy się, co zważywszy na powyższy akapit jest chyba oczywiste, do czasów młodości Rolanda, a dokładniej do chwili, gdy ojciec wyznacza mu zadanie wytropienia i schwytania zmiennokształtnej istoty - prawdopodobnie człowieka - która od pewnego czasu sieje chaos i śmierć w miasteczku Debaria. W trakcie wykonywania misji nastoletni Roland opowiada trzecią historię, będąca w zasadzie baśnią, małemu chłopcu, który w wyniku rozmaitych zdarzeń będzie mieć okazję odegrać główną rolę w rozwiązaniu zagadki skóroczłeka.
Baśń ta to właśnie Wiatr przez dziurkę od klucza - opowieść o jedenastoletnim Timie Rossie, wyruszającym w pełną niebezpieczeństw podróż, której celem jest uratowanie ciężko chorej matki. Skojarzenia z Talizmanem narzucają się samoistnie.
Wszystkie historie trzymają w miarę równy poziom, zarówno fabularny jak i warsztatowy. Nie jest to być może szczyt literackich możliwości Kinga, ale naprawdę trudno książce coś konkretnego zarzucić. Lektura jest wciągająca, trzyma w napięciu, potrafi wzruszyć, a do chwili jej ukończenia cały czas siedzi w głowie, nawet podczas kilkugodzinnych przerw w czytaniu. Czego chcieć więcej? Bez zwątpienia kolejnych powrotów do świata rewolwerowca, gdyż ten kończy się zdecydowanie zbyt szybko. Czterysta stron przecieka przez dłonie w okamgnieniu, pozostawiając z ogromnym apetytem na więcej.
Wracając do pytania zadanego we wstępie pozwolę sobie na zuchwałość i nie zgodzę się z Kingiem - nie będę usilnie rekomendował Wiatru... czytelnikom, którzy nigdy nie mieli do czynienia z Mroczną Wieżą. Owszem, znajomość cyklu nie jest konieczna do zrozumienia całej historii, ale brak tejże w wyraźny sposób pozbawia ją klimatu. Posunę się nawet o krok dalej stwierdzając, iż najlepiej przeczytać ją dopiero po skończeniu całej serii. Nie na początku, nie po tomie czwartym, a właśnie na szarym końcu. Potraktować ją jako swoisty dodatek, bonus. Jeśli jednak z jakichś przyczyn nie macie zamiaru przedzierać się przez ponad 4000 stron, by w pełni poznać historię Rolanda i jego ka-tet, a mimo wszystko chcielibyście zobaczyć czym jest ta cała słynna Mroczna Wieża, śmiało zainwestujcie 35 złotych w Wiatr przez dziurkę od klucza. Moja ocena, osoby ślepo zakochanej w całym cyklu, nie może być inna od tej, którą widzicie poniżej. Bardzo mi się podobało. Niezwykle udane spotkanie po latach, zachęcające do tego, by raz jeszcze rzucić się w wir tej długiej, wspaniałej historii.
Piotr Wysocki
Dlatego ja się z książką zapoznam, gdy rozpocznę przygodę z MW. :)
OdpowiedzUsuńTak smakuje najpełniej :)
UsuńPlanuję to samo, co Książkówka.
UsuńPogodnych świąt :)
UsuńDziękuje i wzajemnie, wesołych :)
UsuńPostanowiłam poznawać twórczość Kinga zgodnie z chronologią. Mam za sobą dopiero dwie pozycje, do pierwszej części Mrocznej Wieży zostało mi jakieś hmm.. 6? ale już się cieszę na samą myśl. Musi być ciekawie.
OdpowiedzUsuńCzyli już niedługo, tuż tuż ;-)
UsuńWybacz, że przeczytałam tylko początek recenzji - tak przyznaję się, jestem zła, be i fuj za jednym zamachem, ale mam na to swoje wytłumaczenie - otóż jestem dopiero w połowie drugiego tomu i nie chciałabym sobie za bardzo spoilerować całej historii. Mam nadzieję, że mi wybaczysz ;)
OdpowiedzUsuńNie szkodzi, ha, choć tekst jest w zasadzie wolny od spojlerów, rzadko kiedy skupiam się na rozwiązaniach fabularnych i streszczaniu historii ;-)
UsuńMuszę w końcu zacząć czytać jego książki, bo póki co - straszny ze mnie ignorant w tej kwestii...
OdpowiedzUsuńKinga znać wypada, choćby nawet pobieżnie ;)
UsuńWyraźnie widać, że to opinia pisana przez fana :) Jedno mnie zastanawia, czy jakakolwiek książka zasłużyła u Ciebie na 10? :)
OdpowiedzUsuńO ta, pod tym linkiem: http://stacjastoslow.blogspot.com/2014/02/magiczne-lata-robert-mccammon-recenzja.html
Usuń;-)
TAKŻE nabyłam Kinga, ale "TO" , "CZTERY PORY ROKU". Jeśli chodzi o Kinga nie czytałam żadnej jego książki, choć adaptacje filmowe są mi znane. Tak więc pytanie polecasz kupione pozycje?
OdpowiedzUsuńBa! Mocno polecam, zarówno To jak i Cztery Pory Roku to tytuły z mojej pierwszej piętnastki twórczości Kinga. Czytaj! :)
UsuńA właśnie zastanawiałam się czy na święta nie byłby dobry King, ale nie wiedziałam jaka książka.. Jeśli wszystko się uda, to skorzystam z polecanie :)
OdpowiedzUsuńKing dobry na każdą okazję ;-) Trzymam kciuki!
UsuńKinga lubię coraz bardziej, więc pewnie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńW sumie to zabawne, ale ze mną było tak, że pokochałem jego styl od pierwszej książki. Nie stopniowo, ale z miejsca :)
UsuńPrzeczytam na bank! Jestem na razie po trzecim tomie MW, reszta czeka w kolejce. Tom drugi był rewelacyjny:) Nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie przeczytać Wiatru...ale zrobię to tak, jak mówisz, na samym końcu.
OdpowiedzUsuńSpokojnych Świąt Piotrku:)
Nie zapomnij dodać recenzji do konkursu! W końcu okładka z zielonym motywem:)
UsuńZ chęcią przeczytam, zwłaszcza, że piszesz, że to dobra powieść :)
OdpowiedzUsuńTego tytułu jeszcze nie znam. Pora to zmienić! :)
OdpowiedzUsuńZbłocona ! Nowa książka <3
OdpowiedzUsuńhttp://przeczytane-slowa.blogspot.com/2014/04/zbocona-jako-kobieta-sukcesu.html
s7d36c7a49 h5k95c3p37 o0l22p6i56 x3o69t5k02 i4k44x7d43 x6d46w2j33
OdpowiedzUsuń