Katharsis [PC] [Recenzja]

Katharsis, Metropolis Software, 1997, zręcznościowa, PC, 2 CD

Katharsis. Pod tym sugestywnym tytułem skrywa się zupełnie zapomniana już dziś - a stworzona przez Adriana Chmielarza i jego ekipę z Metropolis Software - prosta w założeniach i diabelsko trudna w przypadku chęci jej ukończenia gra zręcznościowa. Tytuł zapowiadany był ze sporym rozmachem. Do dziś posiadam egzemplarz Świata Gier Komputerowych z zamieszczonym na jego stronach wywiadem, podczas którego podekscytowany Chmielarz wypowiada się o rewolucjach w aktualnie tworzonych przez jego grupę produkcjach. Część z tych gier nigdy się nie ukazała, a z tekstu i załączonych screenów jasno wynika, że Katharsis miało początkowo nazywać się Aquafight, a to pierwsze miano było wówczas zarezerwowane dla skasowanej jakiś czas później chodzonej nawalanki . Pokręcone, wiem.

Pod wodą też świętują nadejście Nowego Roku fajerwerkami
Gra (Aquafight, tfu Katharsis) w końcu ujrzała światło dzienne, a gracze i branża zachwycali się świetną, renderowaną grafiką oraz... śladową obecnością grywalności. Być może odrobinę przesadzam, ale od całkiem efektownie prezentującej się na obrazkach produkcji, w której zgodnie z zasadami gatunku liczy się głównie refleks i stalowe nerwy, mamy chyba prawo oczekiwać poczucia dynamiki. Tej, co przykre, w istocie brak. Szkoda, gdyż Katharsis w rezultacie nie do końca trafionych działań dewelopera zamiast przynosić przyjemność, głównie frustruje. Zwłaszcza poprzez skrajnie przegięty poziom trudności (dojście do czwartego świata to wielki wyczyn, w dodatku okupiony zszarpanymi nerwami, litrem wylanego potu i popsutą [za sprawą ściany, na której ta dziwnym trafem wylądowała] klawiaturą) i kiepskim, ciężkim do wyczucia sterowaniem. Już dawno nie zdarzyło mi się tak wylewnie złościć przy grze komputerowej, co może potwierdzić mój brat, który - chcąc nie chcąc - musiał wysłuchiwać nieustającej litanii pogróżek skierowanych do autorów gry. Ja zaś w najboleśniejszy z możliwych sposobów po raz któryś z kolei uświadomiłem sobie jak mizerny jestem w tytułach stricte zręcznościowych.  

Tła prezentuje się momentami bardzo efektownie
Setki znaków uciekły, a czytelnik wciąż nie wie, czym jest opisywana gra. Jest zaś zręcznościową strzelanką, o czym już napomknąłem, podobną nieco do tytułów potocznie zwanych shumpami  (Tyrian 2000 etc.). Rozgrywka przebiega w sposób następujący - w jednym etapie płyniemy/lecimy wciąż w prawo i pokonujemy przybywających zewsząd wrogów, w drugim, poza powyższą czynnością, chronimy dodatkowo leniwie przesuwającą się w dole ekranu bombę (w tych planszach gracz ma również możliwość cofania się). I tak w kółko. Co kilka plansz trafimy na bossa - są to jedyne momenty, gdy gra staje się w pełni 3D. Pomysł na papierze brzmi zacnie, jednak jego wykonanie pozostawia sporo do życzenia. Walka z szefami do najprzyjemniejszych nie należy, dużo w niej chaosu i przypadkowości. Brak dynamiki podczas klasycznych etapów wymusiło z kolei umiejscowienie większej części akcji gry pod wodą. Realizm taki. A że wywołuje uczucie powolności, cóż, zwyczajny efekt uboczny. Mnie wydaje się jednak, że autorzy byli tak bardzo dumni ze stworzonych przez siebie teł, iż te celowo przesuwają się jak mucha w smole - musimy przecież napawać nimi wzrok. Gdyby tylko było kiedy, bo wrogie jednostki wypadają dosłownie zewsząd i prują tak intensywnie, a energia ucieka w tak zawrotnym tempie, że bez hipnotycznego skupienia nie sposób przeżyć zbyt długo.  

Oprawa graficzna jaka jest, każdy widzi. Na obrazkach robi dobre wrażenie, choć nasz stateczek i przeciwnicy nieco odstają jakością i stylem wykonania od teł. Przeciętne są też wyglądające niczym pokaz sztucznych ogni wybuchy, u mnie w dodatku odtwarzane z bugiem, przez którego widoczna była tylko jedna klatka animacji. Muzyka to nieco prymitywne techno łupanie, jednemu się spodoba, innym niekoniecznie. Dźwięki przeciętne, nie wybijające się ponad standard. 

Jaki jest zatem Katharsis? Ani szczególnie dobry, ani szczególnie zły. To po prostu kolejna niczym nie wyróżniająca się gra, jakich wówczas na rynku mieliśmy pełne garście. Grać się da, ale po kilku godzinach nerwy są już w takich strzępkach, że ostateczny dwuklik na ikonkę deinstalacji kwitujemy przeciągłym westchnieniem ulgi.


W ramach ciekawostki zamieszczam link do filmu (klik), na którym Adrian Chmielarz wypowiada się o Katharsis - rewelka ;) 

Piotr Wysocki

Komentarze