1heart [PC] [Recenzja]

1heart, Chicken in the Corn, przygodowa/HOPA, PC
Przygodówki point'n'click w horrorowym sosie trafiają się na tyle rzadko, bym jako zatwardziały fan grozy w każdej postaci wypatrywał nowych tytułów w tej postaci przynajmniej z zainteresowaniem. O 1heart usłyszałem szerzej dopiero w kontekście zbiórki pieniędzy, z którą autorzy wystartowali na Polak Potrafi, czyli rodzimym Kickstarterze. Prosili o niewiele i cała akcja zakończyła się sukcesem, a gra w jakiś czas później - dłuższy niż zapowiadano - trafiła na rynek. Również w pudełku, co ucieszyło przede wszystkim graczy z żyłką kolekcjonerską. Jak prezentuje się dzieło świeżego studia Chicken in the Corn w praniu?

Fabuła tego niewielkiego kawałku kodu (230 MB na dysku twardym) przedstawia się dość intrygująco. Z krótkiego intro dowiadujemy się o dwóch siostrach, które pozostawione same w domu otwierają drzwi wyjściowe i znajdują na progu paczkę z zabawką. Co dzieję się później? Podarek okazuje się pułapką wypuszczającą gaz usypiający. Jedna z dziewczynek umiera, a druga... rusza jej na ratunek. Trafiamy do dziwnego świata gdzieś pomiędzy jawą a snem. Brzmi to wszystko obiecująco, ale w trakcie rozgrywki nieszczególnie mocno udało mi się wkręcić w opowiadaną za pomocą odpalanych od czasu do czasu kilkusekundowych przerywników opowieść. Jest tajemnicza, podatna na interpretacje, ale koniec końców nie bardzo mnie to wszystko ruszało.

Uroczo, aż chciałoby się tu spędzić wakacje
Jak na horror niewiele tu niestety momentów wrzucających ciarki na plecy, choć pochwalić trzeba klimatyczną ścieżkę dźwiękową i chwilami całkiem niepokojąco narysowane plansze. Zwiedzamy las, cmentarz, kościół i kilka innych znanych z filmów i powieści grozy lokalizacji, które wyglądają czasem lepiej, a czasem gorzej, ale nie sposób odmówić im odpowiedniej atmosfery. 1heart bywa niepokojące, ale nigdy straszne. Bo chyba nawet niespecjalnie się o to stara.

Pomieszczenie niewielkie, ale roboty tu cała masa
Dostajemy tu klasyczną przygodówkę point'n'click, pełną zbierania przedmiotów, używania ich na sobie nawzajem bądź w innych miejscach oraz zagadek logicznych. Tych ostatnich jest naprawdę sporo i wiele potrafi zatrzymać przed ekranem na kilkanaście minut. Również te wymagające małpiej zręczności, bo przebrnięcie kropką przez labirynt przy jednoczesnym unikaniu jego ścian, których dotknięcie powoduje restart zadania doprowadziło mnie niemal do szału. W innym przypadku musimy szybko klikać na zapalające się przyciski, co wymaga nie lada refleksu. Przeciwnicy elementów zręcznościowych w przygodówkach zapłaczą z frustracji, zapewniam. Na szczęście są i klasyczne, odporne na upływ czasu i żelazne nerwy wyzwania. Bawimy się w odpowiednik Sokobana (trzy razy), odtwarzamy serie dźwięków, gmeramy przy lampkach, bezpiecznikach, zamkach szyfrowych, tworzymy mikstury, a nawet, niczym w rasowym hidden object, szukamy na ekranie wyszczególnionych przedmiotów. Dużo i różnorodnie, tak można podsumować warstwę logiczną 1heart. Całość, w zależności od doświadczenia w gatunku i... szczęscia, powinna zająć wam 7-9 godzin. Szczęścia, bo w wielu lokacjach ważne przedmioty są niewielkie i zazwyczaj w żaden sposób nie odstają od tła. Trzeba więc klikać na wszystko. Byle nie za szybko, bo zabawa na wariata kończy się zawrotami głowy bohaterki, przez co na kilka sekund jesteśmy wyłączeni z rozgrywki.

Ręcznie rysowane plansze bywają naprawdę klimatyczne
Słowo o oprawie A/V. Najpierw strona graficzna 1heart, będąca jej zaletą, ale i wadą. Z jednej strony mamy naprawdę ciekawie wykonane miejscówki, z drugiej wiele niechlujnych, narysowanych jakby w pośpiechu, pozbawionych inwencji twórczej. Kreska jest jednak na tyle specyficzna, by udało się jej nadać grze niepowtarzalnego klimatu. Widzisz screena z gry i od razu wiesz, że to 1heart. Scenki przerywnikowe składają się ze statycznych obrazków i lektora, co jest obecnie standardem w gatunku. Niemal nikogo już nie stać na FMV. Muzyka, jak wspominałem, jest sugestywna i mroczna. Od czasu do czasu po kliknięciu w głośniki rozlegają się ponadto jakieś heavy metalowe rytmy, co - mimo że wpisuje się w dziwaczność całego projektu - jednak nieco rozbija niepokojący klimat. Voice acting to głównie głos lektora i kilka razy dziecięce wstawki. Nie jest tego dużo, ale może to i lepiej, bo brzmi dość amatorsko.

W sumie bawiłem się nieźle, ale gorzej, niż tego oczekiwałem. Zbyt często rozgrywce towarzyszy uczucie zagubienia. Nie zawsze wiadomo gdzie się udać i co następnie zrobić, zagadki bywają upierdliwe, a fabuła mimo ciekawego pomysłu jest ostatecznie nijaka. Pograć można, zwłaszcza za kwotę trzydziestu złociszy (a jeszcze lepiej kupując wydanie CD-Action, gdzie tytuł został dodany w pełnej wersji), ale nie oczekujcie, że emocje zerwą wam tupecik z głowy. 

Piotr Wysocki

Komentarze

  1. No mnie ta średnio przypadła. Również często nie mogłam się połapać co się dzieje a poszukiwania przedmiotów poza moje możliwości haha :D Gra jest ciężka ale oprawa wizualna ma klimat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam często trafiałem na ważny przedmiot dopiero za trzecim czy czwartym wpadnięciu do lokacji. W dodatku przypadkiem, klikając na wszystko, co wydawało się podejrzane ;) Ba, to samo zdarzało się z przejściami do innych ekranów. Nieźle wszystko poukrywali.

      Usuń
  2. Czasami lubię obejrzeć takiego typu filmy fantasy :) z opisu wynika że może być ciekawy filmik :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę, z losowo wybranym komentarzem tym razem nie trafiłeś ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę mnie przeraziłeś tymi elementami zręcznościowymi. Nie trawię ich, ale z drugiej strony, parę spraw wygląda ciekawie. Przede wszystkim klimacik. Kto wie, może sprawdzę, ale raczej nie w najbliższym czasie. A gdyby nie te nieszczęsne elementy zręcznościowe - sprawdziłbym na pewno

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz