Moje wynurzenia #1

Kolejny zryw do pisania i publikowania powstałych w ten sposób wypocin na blogu nie wziął się znikąd. Od lutego właściwie nieustannie jestem przeziębiony. Kiedy już wydaje mi się, że przestaje szczekać i siąpić nosem, to wieczorem albo w środku nocy (na razie jest 2:1 dla opcji drugiej) dociera do mnie nagle, że znów boli mnie gardło. I cały proces się powtarza - gardło i zbolały szept, katar i zużywanie kilogramów ręczników jednorazowych, kaszel i wypluwanie wnętrzności... Można zwariować.
Ale "umieranie na katar" ma też swoje dobre strony - po codziennej dawce użalania się nad sobą można złapać za telefon i wypluć kilka zdań, które potem trafią na bloga. Albo nie trafią, bo część z tego co pisze nigdy nie publikuję ;) Chodzi o to, by trochę postukać na wirtualnej klawiaturze, odciągnąć w ten sposób umysł od niedomagającego ciała i pozwolić mu się w spokoju zregenerować. Może tak naprawdę w ten sposób to nie działa (pewnie nie), grunt, że po sesji pisania czuje się zdecydowanie lepiej niż przed nią :D A miejsca w internecie jest dość, bym mógł to umieścić nie będąc jednocześnie posądzanym o mordowanie drzew dla bezwartościowego bełkotu. Co najwyżej zmarnowałeś właśnie, drogi czytelniku, minutę z życia na śledzenie tego bełkotu wzrokiem (naprawdę dotarłeś aż tutaj?). Zażalenia proszę kierować do sekcji komentarzy, ja planowałem tylko wytłumaczyć się z nagłego wzrostu średniej ilości wypuszczanych w miesiącu znaków, a przy okazji na moment zapomnieć o cieknącym nosie i pokasływaniu. I wiecie co? Znów się udało :)

Komentarze

  1. Haha, przypomniałeś mi jak miałem bodajże 13 czy 15 lat, leżałem chory opatulony kołdrą i ze zmęczenia nicnieróbstwem oglądałem horrory, bo mnie odrywały od cieknącego nosa i ciężkiej głowy. To uczycie, kiedy było mi tak gorąco, bezpiecznie, a jednocześnie się bałem tego co się działo na małutkim ekranie, ha, całe choróbsko się chowało!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię ten czas między stanem podgorączkowym a prawdziwą gorączka - jest wtedy tak dobrze, tak błogo, wszystkie lęki i niepokoje chowają się pod jakimś kamieniem, myśli płyną sobie leniwie... :D To lepsze niż, podejrzewam, palenie zioła :P Wtedy też oglądam filmy sprzyjające kontemplacji :p Ale horrory i owszem, na gorączkę z piekła rodem są w sam raz! :D

      Usuń

Prześlij komentarz