Shadows on the Vatican, PC, przygodowa, 10th Art Studio, IQ Publishing, kinowa polska wersja, cena: 45 złotych
Przygodówka point&click dla fanów twórczości Dana Browna? Owszem, choć jeśli spojrzeć wstecz, skądś to znany. W ostatnich latach kilku producentów próbowało czerpać pełnymi garściami z rozwiązań stosowanych przez wspomnianego pisarza, co zazwyczaj nie przynosiło jednak oczekiwanych przez graczy rezultatów. Ten stan rzeczy ma szansę zmienić dzieło włoskiego studia 10th Art Studio.
Wcielamy się w rolę Jamesa Murphy'ego, byłego księdza, obecnie lekarza, który podczas wypoczynku w Rzymie otrzymuje od przyjaciela - ojca Cristoforo - telefon z prośbą o natychmiastowe spotkanie. Jego rozmówca jest wyraźnie zaniepokojony, co wzbudza ciekawość Jamesa. Ta jednak nie zostanie szybko zaspokojona, gdyż po dotarciu do umówionego miejsca bohater zastaje księdza leżącego w kałuży krwi i na skraju utraty przytomności. Po chwili zjawia się karetka pogotowia, lecz w następstwie obrażeń Cristoforo zapada w śpiączkę. Bohater nie wierzy, że jego przyjaciel uległ wypadkowi. Instynkt mówi mu, że dzieje się coś niedobrego. Postanawia rozpocząć prywatne śledztwo, które doprowadzi go na ślad konspiracji i tajemnic sięgających samego Watykanu.
Fabuła - element, jaki w przygodówkach, obok zagadek, oczywiście, gra przecież pierwsze skrzypce - zaskakuje w tej produkcji bardzo pozytywnie. Jak doskonale wiadomo, kiedy opowiadana na ekranie monitora historia jest nudna, na nic zda się rewelacyjna oprawa audio/video i cała reszta technicznych bajerów. Shadows on the Vatica może pochwalić się na tym polu interesująco poprowadzoną intrygą i stale rosnącym tempem wydarzeń. Wszystko zaczyna się w miarę spokojnie, by po jakichś dwóch godzinach nieco przyspieszyć, a pod koniec pierwszego i niemalże cały drugi akt pędzić przed siebie na złamanie karku. Atmosfera się zagęszcza, a gracz śledzi kolejne zdarzenia z coraz większym zaangażowaniem. Przyjemną niespodziankę stanowią tu również zwroty akcji - momentami zupełnie niespodziewane (czyli takie, jakie być powinny), za co chętnie przybiłbym autorom scenariusza piątkę, bo nic nie irytuje mnie tak mocno, jak przewidywalność. Para bohaterów Shadows on the Vatican, choć na pierwszy rzut oka mocno szablonowa, z czasem zyskuje na głębi, nabiera kolorów i nie jest jedynie kupką pikseli bez charakteru i osobowości. Nie najgorzej zostały też rozpisane dialogi, co przy ich sporej ilości jest niewątpliwie godne pochwały. Polski tłumacz umniejsza co prawda siłę rażenia pewnych wypowiedzi poprzez wyeliminowanie bądź złagodzenie wulgaryzmów, ale przy minimalnej znajomości języka angielskiego łatwo można sobie wszystko dopowiedzieć ;)
Czas na kilka słów odnośnie warstwy logicznej omawianego tytułu. Podczas mniej więcej sześciu-siedmiu godzin zabawy trafiamy na całe tuziny sytuacji wymagających ruszenia głową. Część z nich to tradycyjne zbieranie i używanie przedmiotów, trafiają się jednak również łamigłówki nieco innego kalibru. Raz przyjdzie nam nawet wykonać odpowiedni węzeł, co wbrew pozorom do prostych czynności nie należy. Co jeszcze? Odszukiwanie odpowiedniej kombinacji do sejfu, śledzenie samochodu, odczytywanie ukrytej wiadomości w pewnej książce, unieszkodliwianie zbirów... jest tego sporo i nie ma mowy u poczuciu znużenia, zwłaszcza że gra do wyjątkowo długich nie należy. Poziom trudności plasuje się gdzieś w granicach średniej krajowej, aczkolwiek za sprawą stosunkowo niewielkiej liczby lokacji zawsze można się poratować desperackim krokiem używania wszystkiego na wszystkim. Lepsze to, niż spoglądanie do solucji - zapamiętajcie to sobie.
Oprawa graficzna obu aktów Shadows of the Vatican stoi na niezłym, przyjemnym dla oka poziomie, przywodząc co rusz na myśl komiksy. Nic dziwnego zresztą, gdyż strona wizualna powstała przy współpracy mocno związanych ze wspomnianą dziedziną kultury artystów - Lorenzo Ruggiero oraz Danieli Di Matteo. Mamy zatem komiksowe dymki oraz komiksowe scenki przerywnikowe, co prezentuje się naprawdę interesująco. Owszem, od czasu do czasu czuć, że przydałby się większy budżet na dopracowanie filmików ilustrujących nasze poczynania, ale i tak osiągnięto poziom, do którego nie sposób się przyczepić. Wszelkie lokacje również narysowane zostały z dbałością o szczegóły, na co zwrócili nawet uwagę przechodzący obok mojej jaskini gracza domownicy. Jedyny zgrzyt to animacja postaci, które poruszają się nienaturalnie, nieco komicznie, a w pierwszym akcie James nie ma nawet możliwości truchtu, człapiąc we wskazane miejsce przez długie sekundy.
Angielski voice-acting i muzyka trzymają poziom pozostałych elementów składowych gry. Głosy lektorów dobrane są bardzo dobrze, choć nie każdy z nich daje z siebie wszystko, co słychać zwłaszcza w bardziej emocjonalnych scenach. Mam tu na myśli przede wszystkim pewną panią, którą przyjdzie nam sterować w drugim akcie gry, bo już na przykład brutalnie przesłuchiwany przez nią jegomość wykrzykuje swoje kwestie bardzo przekonująco. Co do muzyki - utwory z menu głównego i napisów końcowych wpadają w ucho, a te podczas głównej rozgrywki idealnie wpasowują się w tło, nie wkurzając, ale i nie wgryzając się w pamięć na tyle, byśmy później nucili je pod prysznicem. Tak jak w przypadku recenzowanego ostatnio Face Noir, i tu dorzucono na płycie DVD z grą pełen soundtrack. Miło.
Wystawienie końcowej noty to w zasadzie formalność, bo wczytując się w powyższe akapity zapewne domyślacie się już, co zobaczycie poniżej. Shadows of the Vatican to dobra przygodówka w rozsądnej cenie. Niezbyt długa, stanowiąca zaledwie połowę opowiadanej historii (kolejne dwa odcinki mają ukazać się w nieokreślonej przyszłości), z kilkoma usterkami, ale oferująca na tyle zajmującą fabułę, ciekawie pomyślane zagadki i przyjemną dla zmysłów oprawę, że nie sposób jej nie polecić. Ja bawiłem się przednio.
Piotr Wysocki
Grałem w wersje demo :) Bohater nietypowy, ale sympatyczny. Pamiętam te gry próbujące podczepić się pod sukces Browna. Większość to lipa po całości.
OdpowiedzUsuńTeż grałem w demo :) Gra dość inna od innych, a do tego tania.
OdpowiedzUsuń