Znalezione nie kradzione - Stephen King - Premiera, Informacje

Znalezione nie kradzione - nowa książka Stephena Kinga pod takim właśnie tytułem ukaże się na naszym rynku już w czerwcu, czas zatem na wpis zbierający do kupy informacje, jakie udało mi się na jej temat zdobyć. 

Ostatnią nowość, omawiane na Stacji miesiące temu Przebudzenie, wziął na swoje barki Prószyński, co oznacza, że tym razem przyjemność wydania Znalezionego nie kradzionego spadła na Albatros. Czy i  tym razem kampania reklamowa będzie miała rozmach, którego nie powstydziłyby się zagraniczni wydawcy (przypomnijmy - Prószyński przygotował m.in. dedykowany Przebudzeniu napój energetyczny oraz gigantyczny kalendarz)? Liczę na to, w końcu i Albatros pokazał, że jak chce, to potrafi promować za pomocą fajnych gadżetów twórczość Kinga.

Tym bardziej że wydaje się to mieć spory wpływ na zainteresowanie autorem (zdjęcia podjaranych bajerami fanów na FB czy Instagramie robią swoje). Machina promocyjna ruszy zapewne dopiero pod koniec maja, na chwilę obecną pozostają więc czyste spekulacje, w które nie będę wchodzić, bo i po co. 

Klarowne i potwierdzone fakty brzmią następująco - Znalezione nie kradzione pojawi się u nas najpierw w twardej oprawie 5 czerwca - i tu uwaga - wyłącznie w Empikach. Miękka okładka trafi z kolei do wszystkich księgarni 10 czerwca. Sprawa jest jasna - jeśli jesteście w gorącej wodzie kąpani (jak ja), przyjdzie Wam nabyć wersję hardcoverową. Dla mnie to nie problem, tak czy siak wziąłbym właśnie taką. 

Rodzima okładka to niemalże kopia jednego z wydań zagranicznych. Niemalże, bo nasz grafik usunął napis z jednej znajdującej się na ilustracji książki (King has no equal). Inna jest też typografia, a ponadto wyparował znajdujący się na górze okładki napis informujący mieszkających w jaskiniach czytelników, że to powieść bestsellerowego autora. Obie wersje możecie porównać sobie sami, bo je tu wrzuciłem. 

Książka będzie sobie liczyć dokładnie 544 strony, co wbrew pozorom nic nie mówi o jej faktycznej objętości. Ostatnie wydawnicze praktyki pokazały bowiem, że nawet krótką opowieść można rozdmuchać do ponad pół tysiąca stron. Po cichu liczę, że tym razem tak nie będzie. Wiadomo, najlepszy King to King "tłuściutki", a wpadka w postaci obszernych i raczej kiepskich Stukostrachów tylko potwierdza tę regułę ;) 

Tłumaczeniem z języka angielskiego powieści zajął się Rafał Lisowski. W tym miejscu wypada wspomnieć, że Znalezione nie kradzione to druga część zaplanowanej na trylogię detektywistycznej serii Kinga z Billem Hodgesem i jego pomocniczą ekipą z przypadku. Pierwszą przełożyła Danuta Górska. Czemu nie podrzucono jej i drugiej odsłony? Nie mam bladego pojęcia, ale to chyba nie tak wielki minus.

Na koniec jeszcze opis wydawcy. Czytajcie na własną odpowiedzialność, bo zapewne są tam mniejsze lub większe spojlery. Ja to tylko kopiuje, treści nie znam, bo i nie chce znać ;)

„Pobudka, geniuszu” – tymi niepokojącymi słowami zaczyna się opowieść o psychopatycznym czytelniku, którego literatura popycha do zbrodni.

Geniuszem jest John Rothstein, autor porównywany z J.D. Salingerem, twórca słynnej postaci Jimmy’ego Golda, który jednak od kilku dekad nie wydał żadnej książki. Czytelnikiem – Morris Bellamy, wściekły nie tylko o to, że jego ulubiony autor przestał publikować nowe powieści, lecz także dlatego, że sprzedał nonkonformistyczną postać Jimmy’ego Golda dla zysków z reklam. Morris wymierza Rothsteinowi karę najdotkliwszą z możliwych. Zabija go i opróżnia jego sejf z gotówki. Kradnie też notesy zawierające co najmniej jedną niewydaną jeszcze powieść z Goldem. Morris ukrywa swój skarb, po czym za inne przestępstwo trafia do więzienia. Kilka dekad później chłopiec o nazwisku Pete Sauberg znajduje ukryty łup Bellamy’ego. Teraz Bill Hodges, Holly Gibney i Jerome Robinson muszą ratować chłopca i jego rodzinę przed mściwym Morrisem, który po trzydziestu pięciu latach, ogarnięty jeszcze większym obłędem, wychodzi na wolność. 

To by było na tyle. W komentarzach zawsze możecie napisać, czy i Wy nie możecie się doczekać do czerwca oraz jakie macie oczekiwania co do samej książki. Ja czekam z wywieszonym jęzorem niejako z obowiązku, bo kryminalna trylogia Kinga nie do końca wydaje mi się trafionym pomysłem. Koniec końców Pan Mercedes zadka nie urywał. W głębi duszy wierzę jednak (bo jaki byłby ze mnie fan, jeślibym nie wierzył), że tym razem dochrapiemy się czegoś, co przynajmniej nie zawiedzie, a być może bardzo pozytywnie zaskoczy. Oby tak było, czego sobie, Wam i Kingowi z całego serca życzę. 

Nakręcony Piotr Wysocki

Komentarze

  1. "Pan Mercedes" nadal czeka na moje przeczytanie. A na premierę czekam z niecierpliwością i również jestem ciekawa machiny promocyjnej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kinga sobie dawkuję raz na rok. Może skuszę się właśnie na tą pozycję już w miękkiej oprawie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż, jedyne co mogę na tym etapie napisać, to to, że czekam z niecierpliwością. Zawsze w towarzystwie czeka się milej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli muszę się "ruszyć" z Panem M :)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Pan Mercedes" podobał mi się, niemniej wolałabym, żeby King skupił się na horrorach. Kryminały też mu wychodzą, ale tyle jest ich na rynku, że o wiele bardziej przydałoby się wspmóc literaturę grozy;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niedawno skończyłam czytać "Joyland" i mam wielki apetyt na 'coś nowego' Kinga :) Czekam z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dotąd z książek Kinga przeczytałam tylko "Skazanych na Shawshank", ale mam zamiar zapoznać się z resztą jego książek. Może "Znalezione nie kradzione" będzie druga książką Kinga, która przeczytam...

    ksiazkowy-swiat-niki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz